Ponad 50 tysięcy demonstrantów zebrało się w piątek po południu przed gmachem parlamentu w Budapeszcie. Domagają się oni dymisji premiera Ferenca Gyurcsanya, który tego dnia uzyskał w parlamencie wotum zaufania.
Tłum, w którym jest wiele rodzin z dziećmi, zebrał się spokojnie na placu Kossutha przed parlamentem, a także na pobliskich ulicach. Ludzie niosą flagi węgierskie i skandują: "Gyurcsany, odejdź".
Demonstranci zaczęli się gromadzić o godzinie 16.00 na apel szefa opozycyjnej prawicy Viktora Orbana, który bezskutecznie domagał się od parlamentu usunięcia premiera. Chwilę wcześniej Gyurcsany uzyskał w parlamencie, co było i tak pewne, wotum zaufania. Jego partia socjalistyczna i demokraci dysponują w parlamencie większością 210 mandatów.
Premier przeprosił za swą ujawnioną w zeszłym miesiącu wypowiedź z maja. Powiedział wówczas, na zamkniętym spotkaniu partyjnym, że socjaliści miesiącami okłamywali społeczeństwo w kwestii faktycznego stanu gospodarki i państwa, i wezwał do zaprzestania tych praktyk oraz wszczęcia niepopularnych reform.
Ujawnienie tej wypowiedzi stało się powodem rozpoczęcia 17 września dwutygodniowych demonstracji w Budapeszcie, największych od upadku komunizmu na Węgrzech w 1989 roku.
Analitycy węgierskiego życia politycznego uważają, że pomimo planowanych demonstracji aż do 23 października, czyli do obchodów 50. rocznicy Powstania Węgierskiego, opozycji nie uda się usunąć rządu.