"Dziennik" pisze, że Sawicka, która niebawem stanie przed sądem, złożyła w prokuraturze wstrząsające zeznania i ujawniła szczegóły romansu z agentem Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Biuro zaprzecza tej wersji. Także prokuratura Sawickiej nie wierzy i twierdzi, że to tylko sprytna linia obrony. Ale - zdaniem gazety - lektura akt sprawy każe zadać pytanie: gdzie są granice prowokacji i czy w przypadku Sawickiej nie zostały one przekroczone?
"Kiedy staliśmy przy oknie, obserwując wschód słońca, Tomasz wielokrotnie muskał mnie swoją twarzą po włosach, twarzy, wymieniliśmy kilka pocałunków" - mówiła między innymi Sawicka w prokuraturze. Z całości zeznań - pisze "Dziennik" - wynika, że była posłanka Platformy Obywatelskiej bagatelizuje sprawę łapówki, którą wzięła od agenta i uważa, że była to po prostu pożyczka od bogatego przyjaciela. Afera korupcyjna to dla niej historia romansu.
Bez względu na to, czy wersja Sawickiej o gorącym romansie z agentem jest prawdziwa, z akt sprawy wynika czarno na białym: posłankę PO z funkcjonariuszem CBA łączyło coś więcej niż przyjaźń - czytamy w "Dzienniku".
"Dziennik"/kry/Siekaj