W przetargach na zakup sprzętu wojskowego w poszczególnych państwach mogą od dziś uczestniczyć zarówno firmy krajowe, jak i zagraniczne. Otwarcie rynku wartego kilkadziesiąt miliardów euro rocznie to - jak przekonuje szef Europejskiej Agencji Obrony Nick Witney - wielka szansa dla rządów, ale też małych i średnich firm. Podkreślił, że mogą na tym skorzystać. "Lepiej jest być graczem na wspólnym rynku, aniżeli znaleźć się poza nim" - stwierdził Nick Witney.
Z 25 krajów Unii, do europejskiego rynku kontraktów zbrojeniowych nie przystąpiły Hiszpania i Węgry, choć ich decyzja nie jest ostateczna, a także Dania, która w ogóle nie uczestniczy we wspólnej polityce obronnej.