Dziewięcioletnia Kasia wpadła w niedzielę do źle zabezpieczonej studni w Ustroniu (powiat cieszyński). Mimo że upadła z 22 metrów - ku zdumieniu policjantów i strażaków - nic poważnego jej się nie stało, ma tylko lekkie otarcia.
O tym niecodziennym i szczęśliwie zakończonym zdarzeniu poinformował PAP rzecznik cieszyńskiej policji Ireneusz Brachaczek.
W niedzielę po południu Kasia bawiła się na podwórku sąsiadów razem z koleżanką. Nagle weszła na deski osłaniające studnię. Te prawdopodobnie załamały się pod jej ciężarem.
Kasię wydobyli strażacy, którzy opuścili się do studni na linach. Akcja ratunkowa trwała 20 minut. Okazało się, że dziewczynka nie ma żadnych poważniejszych obrażeń, niczego nie złamała. Krótko po wydobyciu jej ze studni skarżyła się na ból pleców i ręki. Trafiła na obserwację do cieszyńskiego szpitala.
Brachaczek powiedział, że w studni, do której wpadło dziecko, nie było wody. Policjanci przypuszczają, że Kasia musiała upaść na miękkie podłoże, które zamortyzowało siłę uderzenia.
"Po wypadku policjanci dokładnie zmierzyli głębokość tej studni. Upadek z takiej wysokości zwykle kończy się śmiercią. To że dziecko nie doznało żadnych złamań czy innych poważniejszych obrażeń jest wręcz niewiarygodne" - powiedział Brachaczek. (PAP)
kon/ mow/