Przywódca Libii Muammar Kadafi powiedział w czwartek w Senacie Włoch, że "jeżeli naród chce mieć reżim dyktatorski", jest to "jego sprawa". W długim wystąpieniu mówił, że za rządów Saddama Husajna Al-Kaida nie miała prawa wstępu do Iraku. W ostatniej chwili w związku z protestami centrolewicowej opozycji prezydium Senatu postanowiło, że Kadafi wygłosi przemówienie nie w głównej Auli obrad, ale w mniejszej sali w sąsiednim gmachu Palazzo Giustiniani, należącym do izby wyższej. Libijski dyktator mówił, że często dyktator "robi coś dobrego dla swego narodu" . Przypominając, że Saddama Husajna oskarżano o to, że był dyktatorem, Kadafi zapytał: "A co wam do tego ? Czy wy jesteście Irakijczykami?". Następnie stwierdził: "Irak był fortecą przeciwko terroryzmowi, za Saddama Husajna Al-Kaida nie mogłaby tam wejść , teraz dzięki USA jest zaś otwartą areną dla niej i to działa na jej korzyść". "Jesteśmy przeciwko terroryzmowi i go potępiamy" - zapewnił Kadafi. "Ale - dodał - musimy starać się zrozumieć prawdziwe
powody tego zgubnego zjawiska". "Musimy, jeśli to konieczne, prowadzić także dialog z diabłem by zrozumieć terroryzm" - podkreślił Kadafi. Wyraził opinię, że Stany Zjednoczone bombardując w 1986 roku Libię zachowały się jak Osama bin Laden. "Jaka jest różnica między atakiem Amerykanów w 1986 r. na nasze domy i akcjami terrorystycznymi bin Ladena"? - pytał. "Podczas gdy bin Laden nie ma państwa i stoi poza prawem, Ameryka to państwo z międzynarodowymi regułami" - zauważył. Kadafi dodał też: "Nie możemy być wszyscy tacy sami". "Co złego w tym, że Korea Północna chce być komunistyczna albo że Afganistan chce być w rękach mułłów?" - zapytał Kadafi. I powiedział: "Czy Watykan nie jest szanowanym państwem teokratycznym z reprezentacjami na całym świecie?". Sylwia Wysocka(PAP) sw/ ro/