. WIG20 rozpoczął niemal dokładnie w miejscu, w którym w piątek zakończył (1124,6 pkt). Notowania miały bardzo bezbarwny przebieg – w pierwszej godzinie doszło do lekkiego osłabienia. Około południa zaczął się jednak niemrawy wzrost, który potrwał do godziny 14-tej. Później zaczęło się równie męczące opadanie kursów i indeksu. Ostatecznie sesja zakończyła się spadkiem WIG20 o 0,5%, do 1118,6 pkt. Obroty należały do jednych z kilku najniższych w ciągu ostatnich pięciu lat – na całym rynku sięgnęły 77 mln zł. Brak było jednoznacznych bohaterów – pozytywnie wyróżniały się jednak PKN, Pekao i Agora. Znaczne spadki notowały Netia i Mostostal Export.
Powodem dzisiejszego marazmu był brak sesji w USA. Zresztą w całej Europie można było obserwować niską aktywność, z tą jednak różnicą, że na zachodzie indeksy spadały, nasz zaś stał w miejscu. Niestety lepszego zachowania naszego rynku nie można utożsamiać z jego siłą – to raczej efekt niskiej płynności (podczas takich sesji trudno otworzyć/zamknąć większą pozycję).
W sytuacji technicznej niewiele się zmieniło. Rynek wciąż jest na rozdrożu. WIG20 znajduje się w połowie drogi między dwoma ważnymi barierami: 1100 pkt i 1150 pkt. Przebicie jednego z tych poziomów najprawdopodobniej zaowocuje silniejszym ruchem cenowym. Moim zdaniem wciąż bardziej prawdopodobne jest wybicie dołem. Przede wszystkim dlatego, że w średnim terminie wciąż obowiązuje trend spadkowy. Potwierdza go zachowanie średnich kroczących jak i wskaźników technicznych. W perspektywie najbliższych dni rynek może jednak podjąć jeszcze jedną próbę wzrostu w kierunku 1150 pkt. Szansę na taki ruch stwarza zachowanie szybkich wskaźników – oscylator stochastyczny jest już w strefie wyprzedania.