Główny doradca polityczny Ban Ki Muna (na zdjęciu), B.Lynn Pascoe poinformował we wtorek Radę Bezpieczeństwa, że ONZ planuje zwiększenie swego personelu w Bagdadzie o prawie 50 proc. oraz budowę nowej, silnie wzmocnionej siedziby swojej misji w Bagdadzie kosztem 130 milionów dolarów.
ONZ znacznie zredukowała swój personel w Iraku po zamachu bombowym w sierpniu 2003 r., w którym zginął specjalny wysłannik organizacji Sergio Vieira de Mello i 21 innych pracowników jej misji w Bagdadzie.
Od tego czasu ONZ pozostawała raczej biernym widzem postępującego chaosu i eskalacji przemocy w Iraku. Poprzedni sekretarz generalny Kofi Annan był przeciwnikiem wojny, a administracja prezydenta George'a W. Busha podczas jego pierwszej kadencji nieustannie krytykowała ONZ, chociaż zależało jej jednocześnie na międzynarodowym usankcjonowaniu okupacji Iraku.
Zapowiedź zwiększenia obecnie roli ONZ w Iraku uważa się w Waszyngtonie za dyplomatyczny sukces amerykańskiego ambasadora w ONZ Zalmaya Khalilzada. Poprzednio kierował on ambasadą w Bagdadzie, a jako Afgańczyk z pochodzenia zna świetnie Bliski Wschód i cieszy się względnym zaufaniem i szacunkiem w krajach arabskich.
Stany Zjednoczone mają nadzieję, że ONZ pomoże w mediacji między zwaśnionymi grupami etniczno-religijnymi w Iraku. Uważa się jednak, że Ban Ki Mun może mieć problemy w swojej organizacji, gdzie istnieje podobno opór wobec nadmiernego angażowania się w Iraku. Z drugiej strony przywódcy iraccy obawiają się ingerowania ONZ w sprawy ich kraju.
USA i Wielka Brytania nalegają na uchwalenie w czwartek rezolucji Rady Bezpieczeństwa popierającej rozmowy w Iraku na temat pojednania narodowego, a także wzywającej do większej międzynarodowej pomocy dla tego kraju.