Gazeta zwraca uwagę, że złożone przez te firmy wnioski nie oznaczają, iż pozostałe 3200 zakładów przetwórstwa mięsnego, 260 mleczarni i 180 zakładów rybnych wprowadzi unijne normy w ciągu niespełna 22-óch miesięcy, a więc do 1-go stycznia 2004-go roku. Wiele z tych zakładów jest na tak zwanej liście C, czyli nie ma szans na przeprowadzenie odpowiednich dostosowań i wkrótce zaprzestanie działalności. Ile? Na razie informacje te są utrzymywane w tajemnicy.
Komentująca tę sprawę Danuta Walewska pisze, że zakładów, które będą mogły eksportować żywność do Unii Europejskiej od momentu uzyskania przez Polskę członkostwa, nie będzie zbyt wiele. "A do ostatniej chwili wydawało się, że może jeszcze jakieś rzeźnie czy przetwórnie nadrobią zaległości. Z powodu tych nadziei polskie władze wielokrotnie odkładały termin przesłania do Brukseli listy zakładów, proszących o okres przejściowy. Nie ma jednak co rozpaczać, że co brudne, a w każdym razie nie takie całkiem czyste, zostanie w kraju i sami to zjemy" - kontynuuje autorka. "Także w Unii Europejskiej są producenci, którzy swoje wyroby sprzedają wyłącznie na rynkach lokalnych. Ci, którzy kupują taką żywność, najczęściej przez producentów określaną jako "naturalną" uważają, że wcale nie jest mniej smaczna" - pisze publicystka "Rzeczpospolitej".
"Rzeczpospolita" 12 03/Siekaj/Skw.