Według dziennika, nie wszyscy warszawiacy stosują się do nakazu. Nie przejmują się nim stołeczni hodowcy gołębi. Twerdzą, że jeśli do tej pory nie było ptasiej grypy, to teraz też jej nie będzie. Podobnie reagują właściciele domów jednodzinnych, którzy w ogródkach hodują po kilka kur.
Przetrzeganie nakazu sprawdza stoleczna straż miejska. Kontroluje targowiska, gdzie może dochodzić do handlu żywym ptactwem. Sprawdzane są też miejsca, gdzie ludzie mogą trzymać ptaki. Są to głównie prywatne gospodarstwa i posesje. Jeżeli funkcjonariusze zauważą ptactwo biegające po podwórku, upominają ich właściciela o obowiązku zamykania kur czy kaczek. Jeśli ktoś nie zastosuje się do rozporządzenia, może nawet trafić do więzienia.
"Życie Warszawy" pisze, że rozporządzenie przestrzegane jest w warszawskim ZOO. Ptaki są łapane i umieszczane na zapleczach. Przed wejściem do ZOO i ptasiego azylu umieszczane są maty ze środkiem dezynfekującym.
IAR/Życie Warszawy/mb. / gaj