"Transakcja zakończyła się. Sprzedaliśmy 200 mln euro" - powiedział Michalski.
MF od 19 grudnia sprzedawał w ratach na rynku 200 mln euro z pierwszej transzy kredytu zaciągniętego w Europejskim Banku Inwestycyjnym. Według wcześniejszych zapowiedzi MF celem operacji było zasilenie lokat złotowych rządu przechodzących na 2004 rok.
"Spełniliśmy oczekiwania wobec nas. Przetestowaliśmy rynek. Zrobiliśmy tzw. poduszkę płynnościową (dla budżetu). Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku wchodzimy w nowy rok" - powiedział Michalski.
"Sprzedaliśmy 200 mln euro i uznaliśmy, że to wystarczy. Mieliśmy mocne postanowienie, żeby mieć zakładkę płynnościową 7 mld zł i tyle mamy" - dodał wiceminister.
Kwota 200 mln euro to część pierwszej raty kredytu z EBI. Druga część - 60 mln euro - trafiła na rachunek walutowy rządu.
Łączna wartość kredytu zaciągniętego pod koniec listopada w EBI wynosi 500 mln euro.
Druga rata kredytu, 240 mln euro, zostanie uruchomiona w I kwartale 2004 roku. Przedstawiciele Ministerstwa Finansów nie ujawniają, czy ta kwota także trafi na rynek.
Przedstawiciele MF wielokrotnie podkreślali, że wymiana walut na złote poprzez rynek będzie dokonywana przez resort finansów w zależności od jej opłacalności i potrzeb budżetowych i nie będzie to miało charakteru interwencji walutowych.
Od momentu rozpoczęcia wymiany 200 mln euro złoty na rynku osłabił się. Dziś pod koniec notowań za euro płacono 4,71 zł w porównaniu do 4,645 zł na zamknięciu 19 grudnia.
Dealerzy podkreślają jedna, że osłabienie złotego to efekt przede wszystkim ruchów na eurodolarze.
Dolar na światowych rynkach w środę przełamał kolejny rekordowo niski poziom 1,26 za euro. Spadek wartości dolara następuje głównie w wyniku nasilenia się obaw dotyczących ataków terrorystycznych.
Polska zaciągnęła dwa kredyty w EBI, oba po 500 mln euro. Pierwszy, którego część już wymieniono na złote, jest przeznaczony na refinansowanie wydatków inwestycyjnych poniesionych przez budżet. Drugi jest związany ze współfinansowaniem funduszy strukturalnych Unii Europejskiej.
