Głodujące domagają się podwyżki 400 zł brutto - dyrektor zaoferował im 100 zł.
Jak powiedziała Polskiemu Radiu przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu Danuta Bazylewicz, niektóre z głodujących kobiet czują się źle, są osłabione. Na razie jednak nie chcą przerywać protestu, przestały jednak pracować. Na dyżurach zastępują je koleżanki.
Determinacja pielęgniarek jest duża - dodaje Bazylewicz. Teraz jednak czekają na podjęcie przez dyrektora rozmów, który, jak mówi działaczka od początku protestu nie zajął stanowiska. Bazylewicz w przypadku fiaska nie wykluczyła również w najbliższym czasie zaostrzenia protestu.
Pielęgniarki protestują też przeciwko dyskryminacji ich środowiska i podnoszeniu płac tylko jednej grupie zawodowej - lekarzom. W grudniu na znak protestu na dwie godziny odeszły od łóżek pacjentów.