Tym samym zaakceptowana została wcześniejsza decyzja Zarządu. Polskie Radio nie będzie już miało swojego chóru. Spółka nie ma bowiem stabilnego finansowania, a to wymusza oszczędności.
W rzeczywistości nie chodzi o likwidację, ale o wyłączenie chóru ze struktur Radia. Gdy w lutym Zarząd podjął taką decyzję, prezes Andrzej Siezieniewski tłumaczył, że przyczyny są czysto ekonomiczne - bardzo niskie i nadal malejące wpływy z abonamentu. Podkreślił, że założony w 1948 roku chór to bardzo zasłużona instytucja. Publicznego nadawcy nie stać jednak na utrzymanie zespołu. Andrzej Siezieniewski przypomniał, że Zarząd od dawna starał się losem Chóru zainteresować krakowski samorząd i resort kultury. Małopolscy parlamentarzyści wystąpili wtedy z inicjatywą nadania mu statusu instytucji kultury narodowej. Minister Zdrojewski na to nie przystał, ale obiecał coroczną dotację w wysokości 800 tysięcy złotych. Postawił jednak warunek: mieli się też dołożyć samorządowcy. Ci oświadczyli, że nie mają pieniędzy.
Zarząd Polskiego Radia proponuje przekształcenie Chóru w stowarzyszenie ze stałym budżetem, na który składałyby się wpłaty ministerstwa, w zadeklarowanej przez szefa resortu wysokości, i wpłaty Polskiego Radia w wysokości do maksimum pół miliona złotych rocznie. Razem budżet wyniósłby milion trzysta tysięcy złotych. To o 400 tysięcy mniej niż w roku 2011, gdy wyniósł milion siedemset tysięcy.
W obronie Chóru Polskiego Radia wystąpiło środowisko artystów. Pod listem protestacyjnym podpisało się kilkadziesiąt osób, wśród nich Krzysztof Penderecki, Wojciech Kilar i Agnieszka Holland. Sygnatariusze piszą, że winę za " bezmyślne zrujnowanie mechanizmu finansowania publicznych mediów i zaniechania wprowadzenia nowych, adekwatnych rozwiązań ustawowych oraz za spychanie publicznych mediów w sferę komercji" ponoszą politycy.
IAR
