Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ambasador RP o problemie z kandydaturą D'Alemy na szefa dyplomacji UE

0
Podziel się:

Ze względu na komunistyczną przeszłość kandydatura byłego premiera Włoch
Massimo D'Alemy na stanowisko szefa dyplomacji UE mogłaby być problematyczna dla państw byłego
bloku wschodniego - podały w czwartek niemiecka agencja prasowa dpa oraz włoska Ansa, powołując się
na ambasadora Polski przy UE Jana Tombińskiego.

Ze względu na komunistyczną przeszłość kandydatura byłego premiera Włoch Massimo D'Alemy na stanowisko szefa dyplomacji UE mogłaby być problematyczna dla państw byłego bloku wschodniego - podały w czwartek niemiecka agencja prasowa dpa oraz włoska Ansa, powołując się na ambasadora Polski przy UE Jana Tombińskiego.

Zdaniem Tombińskiego, za faworyta na to stanowisko uchodzi w tej chwili inny kandydat lewicy, minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii David Miliband, którego nazwisko obok D'Alemy, pojawia się najczęściej.

Na spotkaniu z zagranicznymi dziennikarzami w Brukseli Tombiński powiedział w odniesieniu do D'Alemy że "byłoby lepiej, aby była to osoba, której autorytetu nie można podważyć z powodu przynależności partyjnej w przeszłości" - podała dpa, cytując słowa dyplomaty.

Proszone przez PAP o komentarz do tej wypowiedzi Stałe Przedstawicielstwo RP przy UE oświadczyło tylko, że na tym etapie Polska nie wyklucza żadnego z kandydatów z żadnych powodów.

60-letni Massimo D'Alema, jeden z liderów centrolewicowej opozycyjnej Partii Demokratycznej, pełnił niegdyś kierownicze funkcje we włoskiej partii komunistycznej. Mimo politycznych rozbieżności oraz napięć między koalicją a opozycją, rząd Silvio Berlusconiego zadeklarował gotowość udzielenia poparcia dla kandydatury D'Alemy. Powtórzył to w czwartek rano minister spraw zagranicznych Franco Frattini.

Tombiński powiedział dziennikarzom, że "nazwisko Davida Milibanda pojawia się najczęściej w kręgach dyplomatycznych, zapewne dlatego, że zmalały szanse Tony'ego Blaira".

Były brytyjski premier był wcześniej wymieniany jako faworyt do nowego, przewidzianego w Traktacie z Lizbony stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej, na wyrost zwanego prezydentem UE. Lecz to Miliband budzi dużo więcej entuzjazmu niż Blair wśród socjalistów, czyli rodziny politycznej, do której należy brytyjska Partia Pracy i która domaga się dla siebie stanowiska nowego szefa unijnej dyplomacji.

"Nastroje na Radzie Europejskiej (ostatnim szczycie UE w zeszłym tygodniu - PAP) były takie, że Tony Blair jest teraz rzadko wspominany, ale może wrócić - nic nie jest wykluczone" - powiedział Tombiński cytowany przez dpa.

Zgodnie z zasadą równowagi partyjnej, jeśli stanowiska szefa dyplomacji przypadnie socjalistom, wówczas dominująca na europejskiej scenie politycznej chadecja będzie mogła obsadzić stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Za głównych kandydatów uchodzą premier Holandii Jan Peter Balkenende oraz premier Belgii Herman Van Rompuy. Według dpa polski ambasador powiedział, że Balkendende szczególnie intensywnie zabiega poprzez swoich współpracowników o nominację, ale wciąż nic nie jest przesądzone.

Niebudzącą wśród dyplomatów kontrowersji kandydaturę Hermana Van Rompuy może natomiast zablokować on sam - jak ironizuje belgijska prasa. Albowiem odejście z rządu tego koncyliacyjnego, zdolnego do wypracowania kompromisu polityka groziłoby ponownym pogrążeniem się Belgii w kryzysie politycznym na tle konfliktu między niderlandzkojęzycznymi Flamandami i francuskojęzycznymi Walonami. Tym bardziej, że mogłoby oznaczać powrót na stanowisko skonfliktowanego z frankofonami byłego premiera Yvesa Leterme'a, który obecnie piastuje stanowisko szefa belgijskiego MSZ.

Wraz z Traktatem z Lizbony następca obecnego koordynatora unijnej polityki zagranicznej Javiera Solany stanie się jednocześnie członkiem KE - komisarzem w randze wiceszefa KE. Na liście wymienianych w Brukseli kandydatów poza Milibandem i D'Alemą są jeszcze m.in.: aktualny szwedzki minister spraw zagranicznych Carl Bildt, były sekretarz NATO Holender Jaap de Hoop de Scheffer, unijny komisarz ds. rozszerzenia Olli Rehn, były szef rumuńskiej dyplomacji Adrian Severin. Listę centroprawicowych kandydatów na stanowisko pierwszego stałego przewodniczącego Rady Europejskiej uzupełniają premier Jean-Claude Juncker i były kanclerz Austrii Wolfgang Schuessel. Z kolei wymieniana wciąż była prezydent Łotwy Vaira Vike-Freiberga miałaby zagwarantować równowagę płciową przy obsadzie najwyższych unijnych stanowisk.

W czwartek, po spotkaniu z kolejnym potencjalnym kandydatem, prezydentem Estonii Toomasem Hendrikiem Ilvesem, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek wezwał z kolei do zachowania "równowagi geograficznej" i zwrócił się do nowych krajów członkowskich o wysuwanie kandydatur. "Zgadzam się z prezydentem Ilvesem, że teraz nominacje wysokiego szczebla w europejskich instytucjach nie odzwierciedlają rzeczywistości UE złożonej z 27 krajów. To się musi zmienić" - powiedział Buzek.

Decyzję szefowie państw i rządów mają podjąć na nadzwyczajnym szczycie planowanym w połowie listopada, którego daty szwedzkie przewodnictwo UE jeszcze nie podało; źródła szwedzkie powiedziały PAP, że najpewniej szczyt odbędzie się "około 12 listopada".

Michał Kot(PAP)

kot/ sw/ kar/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)