W Azerbejdżanie zakończyły się wybory parlamentarne, które zapewne umocnią obóz prezydenta Ilhama Alijewa. Azerowie wybierali w niedzielę 125 deputowanych parlamentu. Wstępnych wyników należy oczekiwać nie wcześniej niż w niedzielę późnym wieczorem.
Wtedy też najpewniej Centralna Komisja Wyborcza poinformuje o frekwencji, która na dwie godziny przed zamknięciem lokali wyborczych wyniosła niemal 45 proc. To więcej niż w poprzednich wyborach parlamentarnych w roku 2005, kiedy do urn poszło 42,2 proc. uprawnionych.
Ordynacja wyborcza w Azerbejdżanie nie przewiduje progu obecności, który wyznacza ważność wyborów.
Obecny 125-osobowy parlament był, jak pisze AFP, zdominowany przez rządzącą partię Nowy Azerbejdżan (YA), która kontrolowała w nim 64 miejsca. Analitycy uważają, że partia może jeszcze umocnić swą pozycję.
Opozycja uważa, że władze sfałszują wyniki wyborów. Przed wyborami zarzucała rządowi wykluczanie kandydatów, cenzurę mediów i ograniczanie prawa do prowadzenia kampanii wyborczej.
Ali Kerimli - przywódca Ludowego Frontu Azerbejdżanu, który tworzy wraz z Muzułmańską Partią Demokratyczną (Musawat) opozycyjną koalicję - powiedział w niedzielę, że w niektórych lokalach ludzie głosowali po kilka razy.
Opozycja w Azerbejdżanie apeluje do państw zachodnich, by nie przymykały oczu na łamanie zasad demokracji w jej kraju.
Liczący ponad 8 mln ludzi Azerbejdżan jest zasobny w ropę naftową i gaz. Europa wiąże z nim nadzieję na zmniejszenie swej energetycznej zależności od Rosji. Azerbejdżan jest też drogą tranzytową w operacjach wojskowych USA w Afganistanie. (PAP)
mmp/ mc/
7651780 int.