Socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis uważa, że wysokie notowania dla PO w ostatnim czasie wynikają przede wszystkim z błędów PiS i Lewicy, zarówno tych obecnych, jak i z czasów, kiedy sprawowały rządy.
"Nie widać, żeby Platforma była odczuwalnie gorsza od opozycji" - powiedział w środę PAP Flis, komentując sondaż PBS dla "Gazety Wyborczej". Z badania wynika, że w ciągu dwóch tygodni poparcie dla partii Donalda Tuska zwiększyło się aż o 10 pkt. proc. PiS straciło 6 pkt. Przewaga PO się prawie podwoiła.
PO ma obecnie 58 proc. poparcia, PiS - 24 proc. Dwa tygodnie temu było to odpowiednio 48 proc. i 30 proc.
W najnowszym sondażu PSL uzyskało 4 proc. poparcia, a SLD - 6 proc. Gdyby takie były wyniki wyborów, PO miałaby 306 posłów, PiS - 125, a SLD - 28. W takim Sejmie PO samodzielnie mogłaby obalać weto prezydenta.
Zdaniem Flisa, PiS i Lewica nie mają dobrego pomysłu jak się pokazać wyborcom. Jako przykład podał niezrozumiały, w jego opinii, bojkot TVN przez partię Jarosława Kaczyńskiego.
Flis ocenia, że Polacy ciągle postrzegają PiS i Lewicę przez pryzmat ich rządów. "PO zyskuje na tym, że opozycja nie może się pozbyć ciążących na niej wcześniejszych niepowodzeń" - podkreślił.
Według socjologa, w nadrabianiu dystansu PiS i Lewicy do partii Donalda Tuska przeszkadza także ich "radykalny przekaz", który się nie zmienia. "To, jak widać, zniechęca umiarkowany elektorat" - zaznaczył.
Socjolog zauważył, że kiedy mają miejsce takie wydarzenia jak spektakularne strajki - poparcie dla PO spada. "Obecnie nic takiego się nie dzieje" - zauważył.
Flis dodał, że PO zyskuje także pokazując swoje zdecydowanie w sprawach, za które jest odpowiedzialny minister sprawiedliwości.
Jego zdaniem, Platforma może stracić poparcie, kiedy zacznie popełniać rażące błędy, takie jak wizyta premiera Donalda Tuska w Peru, a opozycja zacznie być kojarzona z merytorycznymi propozycjami np. w kwestii budowy dróg. (PAP)
tgo/ par/ gma/