Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irak: Trzy lata po Saddamie nowe obawy nękają Irakijczyków

0
Podziel się:

17.3.Bagdad (PAP/Reuters) - Trzy lata po amerykańskiej inwazji,
która obaliła Saddama Husajna, Irakijczycy martwią się głównie o
to, jak pozostać przy życiu.

17.3.Bagdad (PAP/Reuters) - Trzy lata po amerykańskiej inwazji, która obaliła Saddama Husajna, Irakijczycy martwią się głównie o to, jak pozostać przy życiu.

"Każdego dnia czuję się tak, jakbym czekał w kolejce na śmierć" - powiedział pewien prawnik z Bagdadu, tak przestraszony, że nie podał swego nazwiska.

Na kilka dni przed trzecią rocznicą inwazji, przypadającą 20 marca, większość Irakijczyków pytanych przez reporterów agencji Reutera, czy teraz żyje się im lepiej niż za Saddama, przejawia pesymizm albo jest niezdecydowana. Stare obawy ustąpiły miejsca nowym.

Parlament iracki, który zebrał się w czwartek na pierwszym posiedzeniu, stoi przed niesłychanie trudnym zadaniem.

"Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, dawniej było znacznie lepiej, ale pod względem gospodarczym znacznie lepiej jest teraz" - uważa Adel Husajn, 45-letni przedsiębiorca z Basry, centrum przemysłu naftowego na południu Iraku.

W nękanym przez ekstremistów naftowym mieście Kirkuk na północy kraju robotnik Ali Salman powiedział: "Przed wojną (...) torturowano i zabijano potajemnie. Teraz odbywa się to na oczach wszystkich. Zmieniło się znaczenie wolności - teraz mamy prawo żyć i prawo zabijać".

Ostrożny optymizm, jaki pojawił się po bezkrwawych wyborach grudniowych, rozwiał się niemal całkowicie w ciągu długich tygodni sporów o skład rządu jedności narodowej i fali sekciarskiej przemocy, która zepchnęła Irak na krawędź wojny domowej.

W samym Bagdadzie przeszło 100 osób zginęło w ciągu ostatnich trzech dni w krwawych porachunkach między szyitami i arabskimi sunnitami.

Od kurdyjskiej północy, gdzie panuje względny spokój, przez ogarnięte rebelią tereny sunnickie na zachodzie kraju, wieloetniczny i pogrążony w lęku Bagdad aż po szyickie południe, niegdyś prześladowane przez Saddama, wszyscy są zmęczeni i przerażeni codziennym rozlewem krwi.

Większość Irakijczyków pytanych przez Reutera skarżyła się na przemoc, która nie ominęła prawie żadnej rodziny i pochłonęła życie kilkudziesięciu tysięcy osób. Wielu wyrażało pesymizm, jak wspomniany już prawnik, który stracił ukochaną osobę w ataku bojówkarzy religijnych po 22 lutego, kiedy ekstremiści zniszczyli złotą kopułę sanktuarium szyickiego w Samarze.

"Gdzie jest nowa demokracja? Dlaczego to nas spotkało?" - zapytał Hamad Farhan Abdulla, 57-letni wieśniak z okręgu stołecznego, który przybył do kostnicy w Bagdadzie w poszukiwaniu ciała krewniaka, zabitego prawdopodobnie przez bojówkarzy.

"Widmo śmierci ściga nas wszędzie - powiedział Thanaa Ismail, 45- letni nauczyciel z szyickiego miasta Diwanija na południu Iraku. - Mam raka i leczę się w Bagdadzie, ale bezpieczeństwo się pogorszyło i musiałem opuścić kilka naświetlań".

Obecny pesymizm, następstwo nowego klimatu sekciarskich napięć, odbiega od wyników sondażu przeprowadzonego w październiku i listopadzie przez Oxford Research International. Wtedy większość Irakijczyków przejawiała optymizm i z nadzieją spoglądała w przyszłość.

Jednak odpowiedź na pytanie "Czy dziś żyje się lepiej, czy też gorzej niż za Saddama?" nie jest prosta.

Na przykład liczba zarejestrowanych samochodów podwoiła się w ciągu niecałych trzech lat, bo uchylenie sankcji ONZ i liberalizacja handlu pozwoliły Irakijczykom kupić przeszło 1,5 miliona aut za pieniądze zaoszczędzone w latach izolacji kraju. Jednak Irak cierpi na niedobór paliwa, i choć spoczywa na gigantycznych złożach ropy, musi importować benzynę. W grudniu zdrożała ona o 200 procent.

Za Saddama ludzie żyli w strachu przed nocnymi odwiedzinami agentów bezpieczeństwa. W nowej, tworzonej przy pomocy Amerykanów demokracji, nadal boją się stukania do drzwi, ale teraz może się w nich pojawić bojówkarz z jednego z licznych ugrupowań zbrojnych, a nawet zabójca w mundurze sił bezpieczeństwa.

"Życie nie ma dziś sensu i nasz los jest niewiadomą - powiedział Naim Kadum, 33-letni bezrobotny z Diwanii. - Nie dostrzegam żadnej poprawy i czarno widzę przyszłość".

Irakijczycy zgadzają się, że części społeczeństwa powodzi się teraz lepiej dzięki podwyżkom płac po upadku Saddama i zakończeniu 10-letnich rujnujących sankcji. Ci, którzy mają pieniądze, mogą bez trudu kupić w sklepie klimatyzator, lodówkę, odkurzacz czy telewizor. Jednak stałe wyłączenia prądu powodują, że sprzętu tego nie można używać. Prądu brakuje, bo rebelianci niszczą energetyczne linie przesyłowe i rurociągi doprowadzające paliwo do elektrowni.

"Nie rozumiem, dlaczego ta wielka Ameryka nie potrafi zapewnić elektryczności" - powiedział Alawi az-Zubajdi, kupiec ze sklepu z materiałami w Nadżafie, świętym mieście szyitów.

Lepsze nastroje panują na kurdyjskiej północy, dokąd rebelianci i terroryści prawie nie mają dostępu. "Po Saddamie żyje się lepiej - przyznał Imad Ahmed, 45-letni technik z Irbilu, stolicy irackiego Kurdystanu. - Łatwiej teraz dostać pracę".

Jednak Sarę Abdul Wahid, 36-letnią dziennikarkę telewizyjną z kurdyjskiego miasta Dohuk niepokoi mnogość niebezpieczeństw grożących ze wszystkich stron i wynikająca stąd niepewność.

"Przed wojną żyło się lepiej, bo wszyscy Irakijczycy, łącznie z Kurdami, mieli tego samego wroga [Saddama]. Teraz jest ich więcej i trudno odróżnić przyjaciela od wroga" - wyznała Wahid. (PAP)

xp/ ap/

3751

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)