*Tylko w 18 szpitalach w województwie śląskim na mocy porozumień lekarzy z dyrekcjami placówek uregulowano kwestię czasu pracy lekarzy po wejściu w styczniu w życie dyrektywy unijnej. *
Poinformował o tym w środę przewodniczący śląskiego regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Maciej Niwiński. Dodał, że na 100 szpitali w regionie, ten związek zawodowy działa w 82.
"Tylko w 18 z nich lekarze zawarli porozumienia, z jednym wyjątkiem są to porozumienia tylko na kilka miesięcy. To mało. Wciąż panuje chaos" - powiedział PAP Niwiński. W szpitalach tych dyżury zapewniono siłami etatowych lekarzy lub za pomocą kontraktów.
W pozostałych szpitalach lekarze pracują - jak powiedział Niwiński - niezgodnie ze swoimi umowami o pracę lub harmonogramami pracy. "Ostrzegamy lekarzy, że to dla nich niebezpieczne. W razie błędu firma ubezpieczeniowa nie wypłaci pacjentowi odszkodowania za błąd lekarza, którego nie powinno być w pracy, odpowie za to sam" - zaznaczył.
Choć śląska organizacja OZZL nie ma na razie sygnałów o zamykaniu oddziałów z powodu braku lekarzy, to wie o przypadkach gorączkowych ustaleń w ostatniej chwili, by zapewnić ciągłość opieki lekarskiej.
W trzech szpitalach lekarze skierowali zawiadomienia do Państwowej Inspekcji Pracy, która przeprowadziła kontrole, ale ich wyniki nie są jeszcze znane.
Nowe unijne przepisy określiły, że lekarz może pracować 48 godzin tygodniowo. Ten czas może być wydłużony nawet do 72 godzin, jeśli lekarz się na to zgodzi i podpisze tzw. klauzulę opt-out.
Podwyżki, jakie w związku z tym udało się wynegocjować lekarzom w wielu placówkach, spowodowały z kolei roszczenia innych grup zawodowych w szpitalach. "Nie godzimy się na to, by wyższe wynagrodzenia dostawali tylko lekarze" - podkreśla przewodnicząca śląskiej organizacji Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Iwona Borchulska. (PAP)
lun/ bno/ jra/