Według tej gazety, może to świadczyć o tym, że Balazs mógłby zastąpić w rządzie Andrzeja Leppera. Spekuluje się bowiem - czytamy w "Rzeczpospolitej" - że premier namawia Leppera by wycofał się z rządu, ale pozostawił Samoobronę w koalicji.
To w sytuacji, gdyby badania DNA, któremu poddał się w piątek Stanisław Łyżwiński okazał się ojcem dziecka Anety Krawczyk.
W tym kontekście gazeta przytacza też opinie polityków zarówno koalicji, jak i opozycji do odrzucenia przez PiS propozycji Platformy: poparcie dla budżetu w zamian za pozbycie się z rządu Leppera i Giertycha oraz zgodę na wiosenne wybory.
Jerzy Szmajdziński z SLD mówi, że doszliśmy do sytuacji w której polityczny kalendarz zależy od wyniku jednych badań DNA. To jest koalicja runie, jeśli się okaże, że Stanisław Łyżwiński jest ojcem dziecka.
Z kolei Janusz Maksymiuk z Samoobrony uważa, że Donald Tusk wyszedł przed orkiestrę, bo powinien poczekać na wynik badań DNA.
Komentator "Rzeczpospolitej" Dominik Zdort ocenia propozycję Tuska jako pusty gest obliczony wyłącznie na zdobycie poparcia wyborców, nie został bowiem poprzedzony przygotowaniem gruntu pod porozumienie. Pusty gest także dlatego, że - w ocenie komentatora - także wygrane przez Platformę wybory nie stanowiłyby żadnego politycznego przełomu.
Mało bowiem prawdopodobne, czy PO wraz z centrolewem byłaby w stanie cofnąć to, co zrobiła obecna koalicja - mając po drugiej stronie sejmowej sali silne PiS, a w loży prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego. Można by się więc spodziewać, przynajmniej do wyborów prezydenckich w 2010 roku, bezustannej politycznej szarpaniny lub marazmu - ocenia w "Rzeczpospolitej" Dominik Zdort.