Komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner powiedziała w poniedziałek w Luksemburgu, gdzie debatują szefowie dyplomacji "25" na temat przygotowań do szczytu Unii 16-17 bm., że dalsze rozszerzenie powinno przebiegać wolniej, by mieszkańcy UE mieli "czas na oddech".
Natomiast wiceszef Komisji Europejskiej Guenter Verheugen w ostatnich dniach mówił, że po fiasku referendum konstytucyjnego we Francji i Holandii nie ma klimatu dla rozszerzania Unii i podkreślił, że "okno możliwości definitywnie się zamknęło".
Ten sam temat podjął szef największej frakcji w europarlamencie Hans-Gert Poettering, mówiąc, że należy "zadać pytanie, na ile społeczeństwa UE są gotowe do przyjęcia nowych" członków.
"Teraz ta kwestia wygląda inaczej niż przed 29 maja (referendum we Francji) - mówił w zeszłym tygodniu Poettering. - Bałkany oraz Ukraina powinny mieć perspektywę europejską, ale to niekoniecznie musi oznaczać członkostwo".
Natomiast w opinii byłego kanclerza Niemiec Helmuta Schmidta plany przyjęcia Ukrainy i Turcji do UE są "całkowicie nierozważne".
Przewodniczący komisji europejskiej niemieckiego Bundestagu Matthias Wissmann w wywiadzie dla niedzielnego wydania berlińskiego dziennika "BZ" podkreślał, że "UE wyczerpała na dłuższy czas swoją zdolność do rozszerzania się".
Wyjaśnił, że ma na myśli Ukrainę i kraje bałkańskie, takie jak Serbia. Natomiast jeśli chodzi o Bułgarię i Rumunię, niemieccy chadecy będą domagać się od tych krajów dowodów, że spełniły wszystkie kryteria przyjęcia do wspólnoty.
W niedzielę minister finansów Austrii, Karl-Heinz Grasser powiedział austriackiej telewizji ORF, że nie uważa, aby Turcja była gotowa do wejścia do UE. Według niego, gdyby Europejczycy mogli zdecydować w referendum o członkostwie Turcji w UE, powiedzieliby "nie".
Podkreślił, że jest przeciwny negocjacjom z tym krajem, a wyniki referendum we Francji i Holandii nazwał "strzałem ostrzegawczym".
Podobnego zdania jest szef austriackiego parlamentu Andreas Khol - nie wyobraża on sobie Turcji w Unii przed 2025 rokiem.
Tymczasem w poniedziałek zachodnio- i wschodnioeuropejscy eksperci z różnych dziedzin wysłali zbiorowy list do premiera przewodniczącego pracom UE Luksemburga, Jean-Claude'a Junckera, ponaglający Unię do dalszego rozszerzenia, jako narzędzia umacniającego demokrację.
"Kwestia rozszerzenia nie jest i nie powinna zależeć do tych dotkniętych głosowaniami we Francji i Holandii" - napisali eksperci w liście zainicjowanym przez Rumuńskie Towarzystwo Akademickie (SAR).
Szef frakcji Zielonych w Parlamencie Europejskim, Daniel Cohn- Bendit twierdzi, iż brak dalszego rozszerzenia, "to bardzo niebezpieczna konsekwencja, zwłaszcza dla krajów bałkańskich". Przypomniał, że jeszcze niedawno ogarnięte konfliktem Bałkany są położone zaledwie o godzinę lotu z Brukseli.