Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Dwór energetycznego kacyka czyli hajda na G-8!

0
Podziel się:

Żeby w przeddzień prywatyzacji dostać posadę w zarządzie państwowego koncernu energetycznego nie trzeba kończyć studiów MBA ani mozolnie piąć się po szczeblach kariery zdobywając niezbędne doświadczenie menedżerskie. W Polsce wystarczy mieć żonę posłankę zaprzyjaźnioną z byłym ministrem skarbu, który zakulisowo współdecyduje o najważniejszych sprawach w MSP.

Dwór energetycznego kacyka czyli hajda na G-8!

Jakie mechanizmy rządzą polityką kadrową w najważniejszych spółkach Skarbu Państwa, pokazują ostatnie awanse do zarządu spółki Energa (dawniej G-8), która powstała z połączenia zakładów energetycznych
w Kaliszu, Gdańsku, Elblągu, Koszalinie, Olsztynie,
Płocku, Słupsku i Toruniu. Do zarządu Energi w wyniku fasadowego postępowania kwalifikacyjnego powołany został Piotr Szynalski, do niedawna prezes Energetyki Kaliskiej, jednej ze spółek G-8. Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", zanim objął nową posadę głównego stratega Energi szczodrze obdzielił stanowiskami w Kaliszu przyjaciół z SLD. Szynalski nie pominął własnej rodziny zatrudniając w dziale PR żonę Renatę, na co dzień posłankę Sojuszu.
Politycznym "ojcem chrzestnym" energetycznego kacyka z Kalisza jest od wielu lat poseł Wiesław Kaczmarek. Przed wyborami samorządowymi w 1998 r. Kaczmarek osobiście zaangażował się w kampanię Piotra Szynalskiego, który kandydował wtedy do rady miejskiej Kalisza z listy Wyborczego Forum Lewicy Demokratycznej. Na wyborczym zdjęciu, które odnaleźliśmy w archiwach kaliskich, Kaczmarek i posłanka Renata Szynalska pod hasłem "My stawiamy na ludzi. Ty postaw na nas" rekomendują głosowanie na dwóch kandydatów na radnych: Piotra Szynalskiego i Zbigniewa Borka. Ten ostatni zasłynął tym, że jako dyrektor kaliskiego oddziału Invest Banku szczodrze finansował festyny organizowane przez posłankę Szynalską. Gdy Kaczmarek jesienią 2001 r. został ministrem skarbu nie zapomniał o swych protegowanych. Szynalski i Borek zostali powołani do zarządu Energetyki Kaliskiej.

Zainteresowanie energetyką w rodzinie Szynalskich narodziło się jeszcze przed zwycięskimi dla SLD wyborami parlamentarnymi w 2001 r. Jako posłanka opozycyjna Renata Szynalska występowała przeciwko prywatyzacji przez rząd Jerzego Buzka zakładów energetycznych z grupy G-8, ostrzegając przed „wyprzedażą majątku narodowego za bezcen". Oskarżyła MSP, że ma „na celu tylko i wyłącznie zwiększenie dochodów budżetu z prywatyzacji". Jesienią 2002 r., gdy rząd Millera nazywał pośpieszną prywatyzację STOEN i grupy G-8 (wtedy jeszcze wszystko wskazywało, że akcje tej grupy kupi niebawem jeden z trzech inwestorów: niemiecki E.ON, belgijski Electrabel lub El-Dystrybucja związana z Janem Kulczykiem) wyjątkiem uzasadnionym potrzebami budżetu państwa, bojowa posłanka milczała.
Przez Sejm przetoczyła się tymczasem awantura o STOEN, która zakończyła się wyprowadzeniem blokującego mównicę posła Gabriela Janowskiego (wtedy LPR) przez Straż Marszałkowską. Nie obyło się bez krzyków i najpoważniejszych oskarżeń.
„Czym pan, jako minister skarbu państwa, kierował się, występując do rządu o poszerzenie oferty sprzedaży akcji zakładów grupy G-8 z 25% aż do 50% akcji? (...) Czy pana działania mają na celu tylko i wyłącznie zwiększenie dochodów budżetu z prywatyzacji? (...) Jak rząd chce wzmocnić pozycję skarbu państwa (...) na rynku kapitałowym wobec zagranicznych inwestorów, lecz jednocześnie zaprzeczyć nasuwającemu się pytaniu o wyprzedaży majątku narodowego? (...) Czy nie jest prawdą (...), iż wysoka koncentracja podaży akcji różnych rodzajów przedsiębiorstw energetycznych osłabia pozycję sprzedającego, a wzmacnia przetargową pozycję inwestora, co implikuje nie strategię, a raczej wyprzedaż za bezcen?" – przytoczone tu słowa brzmią jak fragment stenogramu burzliwego posiedzenia Sejmu, na którym posłowie Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin gwałtownie protestowali przeciwko sprzedaży przez Ministerstwo Skarbu warszawskiego STOEN-u niemieckiemu koncernowi RWE. W rzeczywistości jednak są to cytaty z interpelacji do ministra
skarbu, którą posłanka SLD z Kalisza Renata Szynalska wniosła w lutym 2001 r., będąc jeszcze w opozycji. Interpelacja dotyczyła prywatyzacji grupy G-8, w której Piotr Szynalski miał już za kilka miesięcy zacząć błyskotliwą karierę menedżera. W interpelacji posłanka SLD zaprotestowała przeciwko pomysłowi ówczesnego ministra skarbu Andrzeja Chronowskiego (AWS), który zaproponował, by w niektórych przypadkach inwestor mógł nabyć od razu większość akcji spółek energetycznych.
W przypadku grupy G-8 prywatyzacja miała być jednak realizowana na dotychczasowych zasadach, tzn. w pierwszym etapie prywatyzacji inwestor miał prawo kupić tylko do 25% akcji każdej ze spółek grupy.

Opozycyjne SLD zasadniczo krytykowało podpisane przez rząd Buzka umowy sprzedaży zagranicznym inwestorom spółek energetycznych. Jednym z najpoważniejszych zarzutów było oddanie zarządzania prywatyzowanymi firmami w ręce nabywców mniejszościowych pakietów akcji. Poseł Wiesław Kaczmarek jako czołowy opozycyjny ekspert od prywatyzacji wypowiadał się w podobnym duchu jak Szynalska oskarżając rządzącą prawicę o brak strategii właścicielskiej i traktowanie sprzedaży majątku Skarbu Państwa jako doraźny środek zaspokajania potrzeb budżetu.

Po wygranych wyborach jesienią 2001 r. postawa SLD wobec prywatyzacji energetyki uległa zmianie. Efektowne hasła o „wyprzedaży majątku narodowego za bezcen" odłożono do lamusa, pozostawiając je Samoobronie i Lidze Polskich Rodzin. Troskę o wynegocjowanie optymalnych warunków sprzedaży prywatyzowanych zakładów energetycznych złożono na ołtarzu zaspokojenia potrzeb budżetu. Kiedy rząd Leszka Millera w związku z niezrealizowaniem przewidywanych wpływów z prywatyzacji w 2001 r. postanowił sprzedać znacznie więcej akcji spółek energetycznych niż planowali to jego prawicowi poprzednicy, zaprotestowali tylko posłowie LPR i Samoobrony, omal nie doprowadzając do kryzysu parlamentarnego. Renata Szynalska, która zarzucała rządowi Buzka, że przygotowując prywatyzację grupy G-8 na celu ma „wyłącznie zwiększenie dochodów budżetu z prywatyzacji", nabrała tym razem wody w usta. Nie odezwała się nawet, gdy w odpowiedzi na dezyderat Komisji Skarbu i Komisji Gospodarki (nr 4/5) w sprawie wdrażania rynku energii elektrycznej
oraz prywatyzacji sektora, rząd Leszka Millera oświadczył, że „prywatyzacja grupy G-8 i STOEN SA jest uzasadnionym potrzebami budżetu państwa wyjątkiem od założeń strategii prywatyzacji zawartych w dokumentach rządowych". Bojowa posłanka milczała, mimo że celem rządu stało się to, przeciw czemu wcześniej występowała - Dlaczego nie zabrałam głosu? A dlaczego miałabym zabrać? Odpowiedź (na moją interpelację - przyp. red.) minister Aldony Kameli-Sowińskiej mnie satysfakcjonowała, dlatego nie wracałam więcej do tego tematu - tłumaczyła nam Renata Szynalska.
Nie zauważyła podobieństwa języka swej niegdysiejszej interpelacji do słów populistycznych radykałów - Poseł Janowski mówił o "wyprzedaży majątku narodowego" i "wyprzedaży za bezcen", jakby to były fakty, ja zaś zadałam jedynie pytanie, używając sformułowań krążących w opinii społecznej i wyraźnie posłużyłam się cudzysłowem - przekonywała nas Szynalska. W tekście interpelacji w sejmowym archiwum nie ma jednak cudzysłowu.
Powodów milczenia Renaty Szynalskiej podczas sporu o prywatyzację energetyki należy szukać w ówczesnej polityce kadrowej MSP, kierowanego do stycznia 2003 r. przez Wiesława Kaczmarka. Posłanka często widywana była z ministrem w sejmowej restauracji.

Szynalska nie mogła w tamtym czasie przypomnieć publicznie swej interpelacji, ponieważ były minister skarbu rekomendował jej męża na stanowisko prezesa Energetyki Kaliskiej. Ta jednoosobowa spółka Skarbu Państwa wchodziła już wówczas w skład grupy G-8, której dotyczyła interpelacja Szynalskiej do ministra Chronowskiego z lutego 2001 r.

W grudniu 2001 r. mąż posłanki, Piotr Szynalski został przez MSP powołany do zarządu Energetyki Kaliskiej, a w kwietniu br. objął stanowisko jej prezesa. Pytany przez nas, czy znał ministra skarbu, Piotr Szynalski żachnął się - To moja prywatna sprawa i nie muszę panu się z tego spowiadać - oświadczył. Jednak w wywiadzie, który znaleźliśmy w regionalnej gazecie „7 dni Kalisza", prezes nie był już tak dyskretny i stwierdził, że minister powierzył mu stanowisko, ponieważ dobiera sobie takich ludzi, których zna i którym ufa. Nie zaprzeczył, że jego nominacja ma charakter polityczny. „Skoro społeczeństwo dało określonej opcji mandat zaufania i tworzy się rząd, który ma określoną wizję, to naturalne jest dobieranie sobie ludzi, z którymi chce się współpracować i do których ma się zaufanie" – oświadczył Szynalski.
Wiesław Kaczmarek nie jest jedynym dobrym znajomym Piotra Szynalskiego w klubie SLD. Prezes Energetyki Kaliskiej poznał całą plejadę późniejszych liderów socjaldemokracji, kiedy dzisiejszy minister skarbu dopiero przymierzał się do skoku w wielką politykę, a o Renacie Szynalskiej nikt jeszcze poza Kaliszem nie słyszał.

Pierwsze szlify w działalności gospodarczej zdobywał w radzie nadzorczej spółki Transakcja, która będąc sztandarowym przedsiębiorstwem nomenklaturowym obracającym pieniędzmi PZPR, zasłynęła tym, że sprzedała Universalowi za 1,7 mln starych zł swój pakiet 10 proc. akcji BIG-u (tego samego, który już jako BIG Bank Gdański został współinwestorem w PZU, a dzisiaj nosi nazwę Millennium)
, zanim zdążył go zająć likwidator mienia partii.
Było to w roku 1991. Dwudziestosześcioletni Piotr Szynalski był wtedy przedstawicielem Krajowej Rady Koordynacyjnej ZSMP, w której piastował funkcję sekretarza. Do rady Transakcji trafił w doborowym towarzystwie razem z dzisiejszym ministrem obrony Jerzym Szmajdzińskim i Wiesławem Huszczą, skarbnikiem SdRP. Rada nadzorcza Transakcji, w której zasiadali też obecny szef BBN Marek Siwiec i Leszek Miller (reprezentujący interesy SdRP po likwidacji PZPR), była dla Piotra Szynalskiego zaledwie przedsionkiem do większego biznesu. Samodzielnym przedsięwzięciem na dużo większą skalę miały być interesy ZSMP.

W 1993 r. życzliwy zwykle SdRP tygodnik „NIE" ujawnił, że do warszawskiej prokuratury wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez przewodniczącego Krajowej Rady Koordynacyjnej ZSMP Piotra Mochnaczewskiego i sekretarza Piotra Szynalskiego. Mieli oni przekroczyć granice udzielonych im uprawnień i poręczyć majątkiem organizacji kredyt w wysokości 85 miliardów złotych, zaciągnięty przez gdyńską spółkę „Intercor" w Łódzkim Banku Rozwoju. „Termin spłaty kredytu minął, zaś „Intercor" - co było do przewidzenia - ani myśli o realizacji zobowiązań. Obecnie dług w banku - niespłacony kredyt wraz z odsetkami - przekroczył już 100 miliardów. Z każdym dniem rośnie o około 130 milionów. Aby nie było wątpliwości - wartość całego majątku ZSMP jest kilkakrotnie mniejsza" – martwił się organ Jerzego Urbana. Śledztwo w sprawie poręczenia udzielonego przez duet Mochnaczewski-Szynalski umorzono, jednak
z powodu takich kredytów jak udzielony "Intercorowi" z pomocą ZSMP, Łódzki Bank Rozwoju, w którym część udziałów posiadała PZPR, popadł w poważne tarapaty.

Koło się zamknęło, gdy przejął go BIG, którego współzałożycielem była wspomniana wcześniej Transakcja.
Biznesowe szlaki Piotra Szynalskiego i Piotra Mochnaczewskiego skrzyżowały się powtórnie pod koniec ub.r., gdy mąż posłanki na wniosek MSP został powołany do zarządu Energetyki Kaliskiej przez radę nadzorczą spółki, na czele której po powrocie do władzy SLD stanął ... Piotr Mochnaczewski, obecnie dyrektor Departamentu Integracji Europejskiej i Współpracy Międzynarodowej MSWiA.
Prawą ręką Piotra Szynalskiego w zarządzie Energetyki Kaliskiej został Zbigniew Borek, który będąc dyrektorem kaliskiego oddziału Invest Banku wielokrotnie finansował festyny organizowane przez posłankę Szynalską, np. z okazji Dnia Dziecka w Parku Przyjaźni. Robił to zawsze oficjalnie, pod szyldem Invest Banku, czego dowodem były podziękowania za wsparcie imprezy zamieszczane przez organizatorów w lokalnej prasie. Kaliski Invest Bank wymieniany był w tych podziękowaniach na poczesnym miejscu - Sponsorów było mnóstwo, poza tym nie były to festyny wyborcze - wyjaśniła nam Renata Szynalska.
W lutym 2001 r., kiedy Borek był jeszcze dyrektorem w banku, posłanka Szynalska – jak wynika z jej oświadczenia majątkowego złożonego w Kancelarii Sejmu – zaciągnęła w Invest Banku kredyt wysokości 41 tys. 908 zł na zakup samochodu Volkswagen Passat.

Parę miesięcy później Invest Bank rozwiązał z dyrektorem Borkiem umowę o pracę za porozumieniem stron.
Według nieoficjalnych źródeł powodem odejścia Zbigniewa Borka z pracy, były wyłudzenia na szkodę banku jakich od września 2000 r. do marca ubr. dokonali jego podwładni wspólnie z pracownikami jednego z dealerów samochodowych. Kiedy za czasów Kaczmarka Ministerstwo Skarbu powoływało Borka do zarządu Energetyki Kaliskiej, śledztwo w sprawie nadużyć w Invest Banku było już w toku.
Dlaczego przedstawiciel ministra skarbu Wiesława Kaczmarka na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy Energetyki Kaliskiej rekomendował do zarządu spółki Zbigniewa Borka, wiedząc, że za jego kadencji w oddziale Invest Banku w Kaliszu dokonano wyłudzeń na wielką sumę? - Z informacji, jakimi dysponuje MSP wiadomym było, że prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie wyłudzeń w filii w Sieradzu, oddziału Invest Banku w Kaliszu, a nie w sprawie osoby ówczesnego dyrektora kaliskiego oddziału pana Zbigniewa Borka - tłumaczyła nam ówczesna rzecznika MSP Beata Jarosz.
W kwietniu 2003 r. Prokuratura Okręgowa w Kalisza oskarżyła Borka o niegospodarność i wyrządzenie Invest Bankowi szkód wielkich rozmiarów (bezprawnie zgodził się udzielić 14 kredytów na kwotę 1,6 mln zł rodzinie z Wielunia, chociaż samodzielnie nie mógł przyznać więcej niż 200 tys. zł kredytu). Przyjacielowi wpływowych polityków przeszkodziło to w karierze tylko o tyle, że na początku 2004 r. nie znalazł się już w nowym, zarządzie V kadencji Energetyki Kaliskiej. Zamiast tego otrzymał posadę prezesa
Elektrociepłowni Kalisz-Piwonice, która jest w 100 proc. własnością .... Energetyki Kaliskiej. Cóż, według przyjętej powszechnie wśród urzędników i polityków w Polsce wykładni prawa, Elektrociepłownia Kalisz-Piwonice nie jest już spółką Skarbu Państwa, chociaż należy w całości do przedsiębiorstwa, którego jedynym właścicielem jest państwo. Dzięki takim urzędniczym paradoksom, były sponsor festynów posłanki Szynalskiej i protegowany Wiesława Kaczmarka, chociaż postawiono mu poważne zarzuty dyskredytujące go jako menedżera, może utrzymywać, że pracuje w prywatnej firmie. O co więc chodzi, panowie? Nie bądźmy małostkowi!

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)