Przyczynił się do tego marszałek Sejmu Marek Borowski.
Po drugim spotkaniu z delegacją bezrobotnych Marek Borowski powiedział dziennikarzom, że niewątpliwie doszło do przestępstwa polegającego na wdarciu się do instytucji publicznej i blokowaniu obrad Sejmu. Biorąc jednak pod uwagę, że chodzi o bezrobotnych, znajdujących się w niezwykle trudnej sytuacji, marszałek nie zdecydował się na użycie straży marszałkowskiej.
Marek Borowski dodał, że protestujący mają wiele postulatów dotyczących walki z bezrobociem, zaproponował im więc rozmowy w Ministerstwie Pracy.
Bezrobotni poprosili marszałka, aby interweniował w sprawie trzech ich zatrzymanych kolegów, którzy byli najbardziej agresywni i atakowali strażników. "Poprosiłem o ich zwolnienie, a potem poprosiłem protestujących o opuszczenie parlamentu" - powiedział marszałek Borowski.
Po 14-ej około 40 członków Ruchu Obrony Bezrobotnych wdarło się do Sejmu na salę obrad i odczytało swoje postulaty. Domagali się rozpoczęcia robót publicznych oraz zagwarantowamia każdej osobie potrzebującej codziennie darmowego, ciepłego posiłku. Członkowie Ruchu chcieli także powołania nadzwyczajnej parlamentarno-rządowej komisji do spraw walki z bezrobociem.