.. Narodowego Banku Polskiego - pisze "Życie Warszawy".
Prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji Wacław Iszkowski uważa to za moralnie naganne. "Pan Ferenc brał udział w przeforsowaniu ustawy. Teraz jest we władzach spółki, którą NBP może wskazać jako firmę odpowiedzialną za bezpieczeństwo podpisu elektronicznego" -mówi Wacław Iszkowski.
"Życie Warszawy" przypomina, że sprawa podpisu elektronicznego wywołała sporo emocji w sierpniu ubiegłego roku. W projekcie ustawy o e-podpisie znalazł się zapis preferujący NBP. Ustawa, mimo sprzeciwów, między innymi Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, weszła w życie.
Wiceminister Ferenc z racji funkcji zasiadał z ramienia rządu w komisji, zajmującej się pracami nad podpisem elektronicznym. "Był zdecydowanym zwolennikiem poprawki, by Narodowy Bank Polski wyznaczył spółkę odpowiedzialną za bezpieczeństwo e-podpisu" - wspomina były poseł Unii Wolności Karol Działoszyński, sprawozdawca ustawy. Dlaczego poprawka wywołała liczne protesty? Najważniejszym powodem był fakt, że wskazana przez NBP spółka stanie się faktycznym monopolistą - tylko ona będzie mogła wydawać certyfikaty dla podpisu elektronicznego. Obecnie jedyną spółką, którą może wskazać Narodowy Bank Polski, jest właśnie Centrast, o czym było wiadomo podczas prac nad ustawą. Już wtedy pojawiły się sygnały, że urzędnicy, którzy pomogą w przeforsowaniu zapisu, mogą liczyć na intratne posady w Centraście. Rzeczywistość potwierdziła te przypuszczenia - od 23. kwietnia prezesem Centrastu jest Kazimierz Ferenc - pisze "Życie Warszawy".
"Życie Warszawy"/dabr
