USD/PLN systematycznie rośnie od początku tygodnia. Wczorajsze najwyższe notowanie 4.0163 przebiło opór dziennych. Wzrosty wyglądają zdrowo, ponieważ odbywają się przy niezbyt wygrzanych wskaźnikach godzinowych. Można dopatrzyć się dywergencji spadkowej na stochastykach, ale układ świec nie wskazuje na zagrożenie ze strony sprzedających. Dzisiaj po południu opublikowany będzie deficyt obrotów bieżących kraju. Spodziewany jest gorszy fundament i presja na osłabienie złotego jeszcze nie minęła.
Na rynkach giełdowych panuje względny spokój. DAX lekko rośnie zbliżając się blisko do oporu 3395. Na rynek powracają inwestorzy z Ameryki, ale dzisiejsza sesja będzie z pewnością przy znacznie mniejszym obrocie. Również u nas wolumen znikomy. Kontrakty znajdują się w odwrocie od górki ze środy i przed południem testują zasadnicze wsparcie 1236. Zatem role zostały odwrócone. Krajowy rynek schładza się, zagranica rośnie. Schłodzenie występuje przy wciąż przyspieszonym trendzie wzrostowym, ale poniżej 1230 układ sił na rynku może się zmienić bardzo mocno.
EUR/PLN wczorajsze wybicie do 3.9909 nie jest oczywiście skorelowane ze zmianami na EUR/USD. Mamy do czynienie z lokalnym osłabieniem złotówki, które może być związane z wizytą premiera w Londynie. Prawie rok temu podobna wizyta w Nowym Jorku zaowocowała silną falą osłabiającą PLN. W jednym roku premier odwiedził dwa największe ośrodki spekulacyjnego handlowania złotówką i wygląda na to, że za każdym razem spotyka się ze zrozumieniem potrzeb krajowej gospodarki. Przez kilka sesji niektóre banki nie umiały znaleźć sensownego (fundamentalnego) wytłumaczenia osłabienia złotówki. Ale jedno spojrzenie na formację podwójnego dołka (na USD/PLN) wystarczy, aby stwierdzić, że osłabienie złotówki jest technicznie uzasadnione i jeszcze nie koniec ruchu. Tradycyjnie celują w figurę 4.0000, aby powstał ładny news. Ale tak się składa, że w tym tygodniu jest to istotny opór techniczny, następny dopiero 300 punktów wyżej. Co to oznacza dla eksporterów nie trzeba tłumaczyć.
