Jeśli ktoś potrzebował bardziej dobitnego sygnału, że na rynkach karty rozdaje popyt, to wczoraj go dostał.
Rynek powoli oswaja się ze scenariuszem korekty. Wtorkowa sesja na wszystkich ważniejszych rynkach europejskich zakończyła się pod kreską, nie inaczej było w Warszawie.
Początek tygodnia mógł lekko rozczarować optymistów. Początek był wprawdzie wyśmienity - WIG20 wystartował od 2130 pkt.! Jednak animuszu starczyło graczom giełdowym tylko na godzinę.
Mamy za sobą dwa tygodnie praktycznie nieprzerwanej wspinaczki cen. Z poziomu 1770 pkt. indeks WIG20 wzrósł w tym czasie do 2083 pkt. (licząc w cenach zamknięcia), czyli o ponad 200 pkt.
Wystarczyła jedna sesja odpoczynku, by inwestorzy znów poczuli zew krwi i rzucili się do kupowania akcji.
No i doczekaliśmy się korekty na warszawskim parkiecie. Na razie nie budzi ona większych emocji.
Polski rynek akcji pokazuje w ostatnich dniach olbrzymią siłę. To, że we wtorek, po niebywale mocnym początku tygodnia, inwestorzy zdołali wywindować indeks WIG20 jeszcze 1,7 proc. w górę, jest istnym rekordem świata.
Czego można oczekiwać po tak fantastycznej sesji, jak poniedziałkowa? Cóż, szczytem marzeń wydaje się oczekiwanie w miarę płaskiej korekty.
Nowy tydzień inwestorzy giełdowi rozpoczną zapewne w nie najgorszych nastrojach. Mamy bowiem za sobą przełomowe momenty, które potwierdziły tezę, że nie warto było skreślać obozu byków, choć znajdował się on w niemal beznadziejnej sytuacji.
Po trzech bardzo dobrych sesjach nikogo chyba nie zdziwiło wczorajsze osłabienie apetytu graczy do kupowania akcji.
Giełdowi optymiści nie zawiedli oczekiwań. Choć przed środową sesją wcale nie było pewne, czy nie zabraknie im paliwa, nie okazali słabości.
Oj, przydałaby się dzisiaj powtórka z wtorkowych notowań, bo aż miło było patrzeć na takie wyniki indeksów.
Inwestorzy na parkiecie zachowują się coraz bardziej chaotycznie. Wzrosty ceny przeplatają się ze spadkami, a wszystko to ma umiarkowany związek z wydarzeniami w otoczeniu giełd.
Obrona rynku w okolicach 1800 pkt. na wykresie indeksu WIG20 wciąż trwa. Byki dzielnie bronią tego poziomu, choć muszą stawiać opór przeważającym siłom podaży.
Obóz optymistów ma coraz mniej czasu, by pokazać lwi pazur. Poprzedni tydzień po raz kolejny pokazał, że popyt jest słaby, zdany na kaprysy losu i sprzedających.
Inwestorom na całym świecie znów zajrzało w oczy widmo przedłużenia recesji. Wszystko za sprawą nie najlepszych danych makro, opublikowanych w czwartek.
Przed czwartkową sesją inwestorzy mogą być dobrej myśli. Co prawda dzień wcześniej znowu nie udało się wykorzystać wszystkich szans i WIG20 wciąż jest poniżej 1900 pkt., ale sentyment na rynkach światowych wyraźnie się poprawił.
Mamy za sobą dzień, który wniósł niewiele nowego do oceny perspektyw dla giełdy. Minimalny spadek indeksów nie mógł wymieść indeksu WIG20 ze strefy 1800-1900 pkt., a więc i nie ma co mówić o poważniejszych sygnałach kupna lub sprzedaży.
Wtorkowa sesja nie odpowiedziała na pytanie czy czeka nas głęboka fala dalszych spadków, czy też rynek jest w stanie zatrzymać się w okolicach "bazy".
Dziś inwestorzy będą spacerowali po parkiecie z nożem w plecach. Nożem wbitym przez „zagranicę", w pośpiechu ewakuującą się z rynków wschodzących.
Sytuacja na parkietach - nie wyłączając tego warszawskiego - wciąż jest napięta. Co prawda większości giełd udało się wczoraj uniknąć kolejnych spadków, ale cieszyć się też nie ma z czego.
Jeśli do wczoraj inwestorzy mogli mieć tylko złe przeczucia co do najbliższej przyszłości na parkiecie, to teraz już zamiast przeczuć są twarde fakty i liczby.
Wtorkowa sesja na warszawskiej giełdzie potoczyła się niemal w stu procentach według przewidywalnego scenariusza.
Mamy za sobą słaby początek tygodnia na parkietach wszystkich ważniejszych giełd świata, a ta warszawska nie była niestety wyjątkiem.
Kiedy nasi inwestorzy mieli labę, na zagranicznych giełdach handel kwitł w czwartek w najlepsze. Nie można jednak powiedzieć, że ominęły nas jakieś wielkie rzeczy - ot, taka sobie, lekko wzrostowa sesja, okraszona w dodatku niezłymi danymi makro.
Po minionym tygodniu obóz optymistów może odczuwać pewien niedosyt. Niby wszystko jest w porządku, niby indeksy powoli pną się w górę, ale jednak brakuje tej kropki nad i.
Po dwóch sesjach ostrej jazdy w górę inwestorzy mają za sobą dzień odpoczynku.
Zanosi się więc na to, że dziś będziemy mieli odpoczynek od wzrostów - sesja może być płaska lub lekko-spadkowa. W ciągu dwóch dni WIG20 zyskał na wartości 9 proc., zaś niektóre spółki - po kilkanaście procent.