man520
/ 193.46.187.* / 2012-12-19 10:10
Owszem są przywileje w górnictwie: zarabiam 2600 zł netto-czyli do ręki, a 4300 zł brutto, ale to jest tylko na papierze i to mam wypłatę bez żadnych zobowiązań. Są kartki żywnościowe na 362 zł, jest deputat węglowy 8 t, 14 pensja, barbórka. Opowiem teraz trochę o pracy na dole, tym co myślą, że to tak jest tutaj łatwo. Pracuję na dole pod ścianą 3.5 miesiąca. Przykładowo idę danego dnia do pracy. Zjeżdżając szolą-windą na dół, modlę się i zastanawiam, czy wyjadę z powrotem. Idę od szybu na miejsce pracy 3 km piechotą i niosę ze sobą lampę z akumulatorem, aparat ucieczkowy, torbę narzędziową, napój 1,5 l, kilof i młot; przychodzę na miejsce i jestem mokry, a tu trzeba robić. Sprawdzam swoim termometrem z ciekawości: temp.28 stopni C, wilgotność:90 % Hałas z transformatorów, przenośników i innych maszyn jest tak duży, że trzeba mieć stopery w uszach, bo można ogłuchnąć. Zapylenie jest bez przerwy raz większe, raz mniejsze, zakładam maskę przeciwpyłową, ale po chwili ją ściągam, bo nie wytrzymuję pod czas pracy, brakuje mi powietrza. Raz pobierka spągu-czyli trzeba ładować łopatą urobek-węgiel na przenośnik taśmowy, albo zgrzebłowy, nieraz w kamieniu, do tego potrzebny kilof, a duże kawałki rozbijam młotem. Innym razem przenoszę z kolegą nogi ociosowe z obudowy łukowej-żelazne-waga ok.100 kg, a także żelazne, okrągłe stojaki cierne typu valent do stawiania obudowy łukowej ważące 93 kg, a później je stawiamy. Same zakamarki, ciasno, nierówne podłoże, mokro, ślisko, a strop zaciska i w każdej chwili może nas zawalić, albo może być wybuch metanu. Na każdym kroku można o coś zahaczyć, skaleczyć się, zostać czymś uderzonym, jakimiś odpryskami z kruszarki-która rozgniata większe kawałki węgla i kamieni-trzeba nosić okulary ochronne. Dozór pilnuje czy pracujemy. Bolą mnie nogi, ręce, ciężko mi dotrwać do końca szychty, narzekam na wszystko, na swój ciężki los, ale wmawiam sobie trzeba wytrzymać. Po wyjechaniu na powierzchnię patrzę się do lustra, a tam jakiś czarny diabeł, potem myję się na łaźni. Przychodzę do domu, jem obiad i idę spać, bo nie mam ochoty na nic. Zaznaczam, że jestem wysportowany i pracowity, przed kopalnią przez rok chodziłem na siłownię, a jednak trudno mi wytrzymać. Nawdycham się tego pyłu węglowego i kamiennego , a po 10 latach mogę dostać z tego raka, a podobno jest jeszcze promieniowanie radioaktywne o którym się nie mówi. Proszę bardzo: niech każdy spróbuje tego luksusu. Człowiek po 25 latach ciężkiej pracy na dole jest tak wyeksploatowany, że zostaje z niego wrak. I co ja mam pracować do 67 lat ? przecież ja nawet nie dożyję do tej emerytury. Niech dany polityk spróbuje popracować chociaż przez miesiąc, to ja mu wtedy podam rękę.
Szczęść Boże Wszystkim Górnikom.