nevermore
/ 82.210.150.* / 2009-02-23 13:04
W przypadku naszych wydatków działa bardzo często(jeśli nie zawsze) prawo Parkinsona. Ogólnie rzecz biorąc mówi ono o tym, że z reguły im więcej zarabiamy tym więcej wydajemy, więc zazwyczaj na koniec miesiąca i tak skończymy na 0 (oby!)
Gdy zaczynałem pracę zarabiałem 1/3 tego, co teraz...Więc wtedy miałem pełne usprawiedliwienie - mało zarabiam, więc niewiele zostaje. I tak sobie prognozowałem "ale jak będę zarabiał 2 razy więcej, to tyyyle zaoszczędzę, będą super wakacje" itd...i co? Wkrótce zarabiałem te 2 a teraz 3 razy więcej...i nadal wychodziło mniej więcej na 0...Mieliście tak kiedyś?
Wynika to między innymi z tego, że wraz ze wzrostem zarobków zmienia się również nasz styl życia, kupujemy droższe, lepszej jakości rzeczy, pojawia się chrapka na dobra luksusowe itp. Bierzemy większe kredyty na większe mieszkania (w końcu nas stać!) i wciąż płacimy więcej i więcej...I bilans się zeruje.
Sposobem na to dla mnie jest inwestowanie części dochodów NA POCZĄTKU miesiąca, a nie czekanie na koniec "aż coś zostanie" i wtedy odkładanie tego. Bo i tak wydamy tyle, ile tylko można, żyjemy w końcu w świecie konsumpcji. I tak całe nasze "wynagrodzenie", które jak sama nazwa wskazuje ma być dla nas nagrodą za ciężką pracę oddajemy innym ludziom. Dlatego warto część tego wynagrodzenia przeznaczyć na zapłacenie....sobie samym ; ) Ja używam do tego programu regularnego oszczędzania, których sporo na rynku obecnie.