tesa1959
/ 2011-07-19 00:23
/
Tysiącznik na forum i pełna kultura
Jednak jest to stwarzanie takiej atmosfery w
dyskusji, że rozmówca czuje sie mniejszy.
Nie jest moim zamierzeniem stwarzanie takiej atmosfery, aby ktokolwiek czul się mniejszy. Cały czas staram się to uświadomić swoim rozmówcom, ale nie mam wpływu na to, że ktoś się uprze i za wszelką cenę chce widzieć to co widzi. Trudno jest kogoś przekonać przy pomocy klawiatury. do tego potrzebne jest osobiste poznanie się, a to raczej nie jest możliwe. I właśnie tu widoczna jest moja małość, nieumiejętność wykazania, że nie jestem wielbłądem. Nie mam wielkiego wpływu na to, jak ktoś rozumie moje słowa pisane na komputerze i nie umiem inaczej przekonać o swojej dobrej woli.
Czy
kazdy człowiek, który uzywa kulturalnego języka jest
człowiekiem kulturalnym?
Oczywiście, że nie każdy. Jeśli ktoś poniża drugą osobę wywyższając siebie nawet najbardziej kulturalnym językiem, nie jest osobą kulturalną. Ja nie twierdzę, że jestem nieskazitelna, ale staram się nie uwłaczać niczyjej godności. Jeśli nie jest to w ten sposób rozumiane przez moich rozmówców, to są to tylko dwie przyczyny: brak właściwej siły przekonania z mojej strony, bądź upór w sądzie moich intencji mojego rozmówcy. Innej możliwości nie ma.
A skoro cos
takiego daje pani do zrozumienia więcej niz jedna osoba
to cos chyba w tym musi być.
Możliwe, ale w bezpośrednich kontaktach nikt mi tego nie zarzucił, a wręcz wszyscy nowo poznani twierdzą, że zanim mnie poznają wydaje się na kogoś noszącego wysoko głowę, ale po bliższym poznaniu zmieniają zdanie. Możliwe, że te moje słowa też będą odebrane jako zarozumiałość, ale tylko przy pomocy słowa mogę siebie przedstawić. Jeśli ktoś uwierzy, to będę zadowolona, jeśli zaś nie - to przykro mi, ale nie potrafię w inny sposób przekonać. Zresztą, jeśli mamy inne poglądy na sprawy polityki, gospodarki i obyczajów, to trudno jest wyzbyć się uprzedzeń. Ja z wyzbyciem się uprzedzeń nie mam problemu, a tego przykładem może być Pan. Zanim zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, nigdy nie odważyłabym się zaczepić Pana pierwsza, po tym jak mnie Pan swego czasu potraktował. Początek tej korespondencji też nie był obiecujący, ale teraz twierdzę, że mogę się z Panem porozumieć. Natomiast jeśli idzie o @@@, niestety, nie udaje mi się, gdyż wszystko jest przez niego negowane i w każdym moim słowie widzi drugie dno. Dwa razy udało mi się nawiązać cieniutką nitkę porozumienia, która natychmiast pękała, jeśli tylko według własnego poglądu skomentowałam np. postępowanie o. Rydzyka lub J. Kaczyńskiego. Ja nie odbieram nikomu prawa do wyrażania zachwytów nad tymi osobami, a dlaczego ktoś chce narzucić mi swoje zdanie? Czy to jest kulturalne narzucanie swojego zdania drugiej osobie czasem w niewybredny sposób typu: pani się chyba coś pomieszało w głowie? :).