No tak, panowie widzę wysoko poprzeczkę ustawiają - nie ma to jak zostać tanią siłą roboczą.
Problem w tym, że kurs waluty to jedno, a realia to drugie. Gdyby siła gospodarki zależała tylko od kursu waluty, Zimbabwe stałoby się światową potęgą.
Cytat z wikipedii:
Holandia jest trzecim po Stanach Zjednoczonych i Francji eksporterem żywności, mimo iż w rolnictwie zatrudnionych jest tylko 3% społeczeństwa (2005 szacunkowo).
Poza stosunkowo tanią siłą roboczą, trzeba jeszcze technologii. Oczywiście idealnie by było, gdyby ta technologia powstawała w Polsce, ale smutna prawda jest taka, że u nas się w badania praktycznie nie inwestuje. Dlatego też musimy tą technologię importować. I takie są te realia. Możemy mieć pensje po 100 euro, ale Holendrzy i tak będą wydajniejsi, w związku z czym ich produkty będą tańsze.
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że większość surowców także importujemy - zobaczcie w statystyki bilansu handlowego na nbp, do tego dochodzą jeszcze kredyty w walutach, z których robicie pępek świata.
I kolejna sprawa, to energia, której ceny także przekładają się na koszty pracy - zarówno jeżeli chodzi o zużycie przez zakłady pracy jak i prywatnych ludzi. Bo w końcu coś ludziom musi zostać z pensji po opłaceniu podatków, opłat za mieszkanie, bo zdechną z głodu.
Także ogólnie przeginanie ani w jedną, ani w drugą stronę nie jest dla nas korzystne.