Słoweńcom zajmą lokaty, Hiszpania dostanie miliardy. A Polska na to...

Słoweńcom zajmą lokaty, Hiszpania dostanie miliardy. A Polska na to...

Fot. (Demotix/EDU BAYER/Reporter)

Znów jest nerwowo. Dopiero co udało się rozwiązać problem Cypru, a już Komisja Europejska ostrzega, że następne mogą być Słowenia i Hiszpania. Oba kraje są w bardzo kiepskiej formie. Słoweńcy nagromadzili złych długów, których wykupienie pochłonęłoby całe ich kwartalne PKB, a Hiszpania po równi pochyłej stacza się do dramatycznego progu 100-procentowego długu publicznego. Czy wystarczy pieniędzy, by uratować Hiszpanię i Słowenię? No i co z Europą, a przede wszystkim, co z Polską?

Poziom zadłużenia w Hiszpanii z powodzeniem można nazwać największym dziś problemem Unii Europejskiej. To tak duży kraj, że konsekwencje jego upadku byłyby tragiczne. Komisja Europejska w najnowszym raporcie ostrzega, że sytuacja jest dużym zagrożeniem dla stabilności finansowej kraju i jego dalszego rozwoju. Jeszcze w 2004 roku hiszpańskie zadłużenie publiczne oscylowało w granicach 50 procent PKB, by w zeszłym roku sięgnąć 90. Najgorsze jest jednak to, że nie przestaje ono rosnąć.

Unijni analitycy z narastającym niepokojem patrzą też na Słowenię. Natura problemu w jej przypadku jest inna niż w Hiszpanii. To ta sama sytuacja, z którą mamy do czynienia na Cyprze. System bankowy małego państwa został w znacznym stopniu zachwiany przez złe długi, których wartość szacuje się na 7 miliardów euro. Czy to dużo dla Słoweńców? Bardzo, bo kwartalne PKB w ostatnich latach to od 8 do 9 miliardów euro.

Nikt już nie wierzy w słoweńskie banki

Słowenia z pokorą akceptuje krytykę Komisji Europejskiej. Słoweńcy zdają sobie sprawę, że ich sytuacja jest bardzo trudna, bo utworzyli specjalny zły bank, w którym gromadzone są długi, na których spłatę nie ma co liczyć. Takie działanie to jednak rozwiązanie doraźne i nie rozwiązuje problemu.

Rząd Słowenii obiecuje, że trwają prace nad konsolidacją sektora bankowego. Pośpiech jest konieczny, bo trudną sytuacje kraju pogłębia recesja, w którą Słowenia weszła w 2012 roku.

Wzrost PKB Słowenii w poszczególnych kwartałach
2011/I kwartał
1,92
2011/II kwartał
1,19
2011/III kwartał
0,58
2011/IV kwartał
-1,25
2012/I kwartał -1,07
2012/II kwartał -2,51
2012/III kwartał -2,89
2012/IV kwartał -2,88

Źródło: OECD

Analitycy Deutsche Banku prognozują, że będzie się ona jeszcze utrzymywać w 2013 roku (-2,1 proc.), by dopiero w 2014 kraj wyszedł na plus z przyrostem produktu krajowego (1,1 proc.). Pod warunkiem oczywiście, że nie upadnie tam system bankowy i trzeba będzie się mierzyć ze znacznie większym problemem bankructw największych banków.

- Niestabilność systemu bankowego jest największym problemem Słowenii. Dług utrzymuje się na poziomie około 50 procent, więc w przypadku państwowych finansów nie powinno być problemu – mówi doktor Andrzej Sucholiński, dziekan Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu. – To, co różni Słowenię od innych krajów w znaczeniu negatywnym, to struktura własności w bankach

Większość zagrożonych instytucji jest bowiem w rękach państwa. Doktor Sucholiński uważa, że jedynym rozwiązaniem jest prywatyzacja, która w obecnej sytuacji będzie niesłychanie trudna. Gdyby rząd przeprowadził ją wcześniej, to byłaby większa szansa, że zarządzano by w nich ryzykiem w większą rozwagą. Choć jak pokazały ostatnie lata, nawet sektor prywatny nie gwarantuje rozsądnego zarządzania bankiem.

- Problem jest powszechny. Na przykład banki cypryjskie, które teraz mają problemy, jeszcze w latach, gdy wiadomo było, że Grecja stoi u progu bankructwa, skupowały obligacje tego państwa – mówi dziekan szkoły bankowej.

Słowenia nie może pozwolić sobie na upadek instytucji finansowych nie tylko ze względu na kwestie wizerunkowe czy finansowe. Nie stać jej też na powiększanie rzeszy bezrobotnych, bo stopa bezrobocia rośnie sukcesywnie od wielu lat.

Profesor Filar nie wyklucza, że wobec tego kraju zostanie zastosowana ta sama metoda, jaką Unia i MFW wymusiły na Cypryjczykach. Tym bardziej, że problem jest ten sam.

- Wydawałoby się, że logicznym jest kontynuowanie koncepcji partycypacji w kosztach ratowania banków akcjonariuszy i deponentów - mówi ekonomista. - Jedyny problem jest taki, że to kraj ludzi biedniejszych niż Cypr. Chociaż pamiętajmy, że opodatkowywane są największe lokaty - dodaje.

Według profesora Filara, argumenty przeciwników tej metody, mówiące o tym, że Unia odstraszy od banków inwestorów i deponentów, nie jest rozstrzygający. Ekonomista przekonuje, że reakcje na takie działanie są bardzo różne w zależności od kraju, populacji i bardzo trudne do przewidzenia.

Prognozowane bezrobocie w Słowenii (w proc.)
Lata 2010 2011 2012 2013* 2014*
Słowenia 7,2 8,2 8,5 9,7 9,8

Źródło: Deutsche Bank, * prognoza

Słoweńców czekają więc trudne czasy. Bo nawet jeśli uda im się z pomocą zagraniczna uratować miejsca pracy w bankach, to i tak bezrobocie będzie stopniowo rosło. Według analiz Deutche Banku, w 2013 bezrobocie sięgnie pułapu 9,7 procent, a w 2014 podniesie się do poziomu 9,8 proc.

Na następnej stronie czytaj o tym, czy upadnie Hiszpania

Hiszpański problem wraca jak bumerang

Jeśli upadnie Hiszpania, to Europę czeka kryzys większy niż kiedykolwiek - takie zdanie powtarzają już właściwie od lat ekonomiści. Ale Hiszpania nie upada, słania, się kuleje, ale idzie do przodu. Dług co prawda rośnie, ale premier Mariano Rajoy broni swego kraju, twierdząc że reformy przynoszą efekt, a Komisja Europejska w swojej analizie wzięła pod uwagę tylko dane do 2011 roku włącznie.

Rajoy przekonuje, że poprawiają się wskaźniki dotyczące obrotów bieżących, bezpośrednich inwestycji zagranicznych, wzrostu eksportu (jeden z głównych zarzutów Unii dotyczy bardzo niskiego, bo tylko 32-procentowego udziału eksportu w PKB Hiszpanii - średnia w Unii wynosi 45 proc.) i zadłużenia sektora prywatnego.

Profesor Filar potwierdza, że w wynikach kwartalnych - bo pełnego zestawienia za 2012 jeszcze nie ma - gdzieniegdzie widać, że wskaźnik drgnął o jedna dziesiątą. Ale w sytuacji Hiszpanii to za mało. Tym bardziej, że państwo nie zatrzymało jeszcze przyrostu długu publicznego, którego nawarstwianie jeży włos na głowie.


Źródło: Deutsche Bank, 2013, 2014, 2015 rok - prognoza

Jak widać, także eksperci z Deutsche Bank przewidują, że zadłużenie Hiszpanów będzie rosło, a to jest niemal najważniejsza sprawa w sytuacji tego kraju. Ogromnym problemem jest też recesja, w którą Hiszpania wpadła w zeszłym roku (-1,4 proc.), a która ma się pogłębić w obecnym (-1,6 proc.).

Prawdziwą jednak zmorą Hiszpanów jest bezrobocie. W 2010 roku przekroczyło barierę 20 procent, a według DB w 2014 ma wynieść 27,2. Problem zatrudnienia pogłębia właśnie struktura gospodarki Hiszpanii, która w dużej mierze opiera się na popycie wewnętrznym. W sytuacji kryzysu firmy ograniczają produkcje na rynek krajowy, nie znajdując jednocześnie odbiorców zagranicznych.

Procent bezrobotnych pośród osób w wieku produkcyjnym
Rok Hiszpania Euroland
OECD
1995 40,45 22,38 14,5
1996 39,92 22,76 14,11
1997 37,2 22,35 13,56
1998 33,93 20,62 13,05
1999 28,25 19,37 12,78
2000 25,3 17,16 12,1
2001 20,76 15,19 12,43
2002 22,24 16,06 13,41
2003 22,75 16,72 13,82
2004 22,04 17,24 13,73
2005 19,66 17,72 13,43
2006 17,92 16,54 12,57
2007 18,19 15,12 12
2008 24,63 15,6 12,72
2009 37,85 19,75 16,68
2010 41,61 20,23 16,7
2011 46,45 20,44 16,23

Źródło: OECD

- Hiszpańskie problemy zaczęły się od kompletnego załamania na rynku nieruchomości – mówi prof. Filar. - Kiedy jedzie się przez południowe wybrzeże Hiszpanii, to widać tysiące porzuconych przez inwestorów budów. Od tego się zaczęło. Potem przyszła kolej na złe, niepracujące kredyty, które uderzyły w banki. A następnie na rosnący problem zadłużenia publicznego.

Czy Hiszpania zbankrutuje i jaki miałoby to wpływ na nasz kraj? Profesor przyznaje, że to jedno z najtrudniejszych pytań ekonomicznych w dzisiejszych czasach.

Uspokaja, że na razie nie ma takiego zagrożenia, bo unijni decydenci wypracowali metodę odsuwania zagrożenia w czasie. W ten sposób uspokajają sytuację. O miesiąc, o kwartał, o rok.

- Hiszpania przywykła już do takiego odwlekania problemu, a Europa przywykła już do takiej Hiszpanii. Gdy w Polsce bezrobocie sięgało 20 procent, to mówiłem moim studentom, żeby dla pocieszenia spojrzeli na jeden kraj w Europie, gdzie jest ono większe. To właśnie była Hiszpania - przypomina doktor Sucholiński.

Bezrobocie w Hiszpanii (w procentach)
2010 2011 2012 2013* 2014*
20,1 21,7 25,1 26,9 27,2

Źródło: Deutsche Bank, *prognoza

Ekonomista zaznacza jednocześnie i stanowczo: - Europa nie odetnie pomocy od zagrożonych państw, bo to oznaczałoby jej śmierć. Po to Unia powstała, by się wspierać.

Na pomoc jeszcze jest, ale ta beczka ma dno

Wydaje się więc, że dziś pierwsza w kolejce po unijna pomoc jest Słowenia. Sami Słoweńcy na razie temu zaprzeczają, ale na rynku nie milkną spekulacje, że kraj jest na prostej drodze do tego, żeby zgłosić się po pieniądze międzynarodowych instytucji. Jeżeli tak się stanie, to dołączy do korzystających z niej już: Grecji, Irlandii i Portugalii.

Najwięcej pieniędzy ze środków pomocowych czerpią Grecy. Im od 2010 roku zostały już w sumie przydzielone dwa pakiety: pierwszy na kwotę 110 miliardów euro i drugi na 150 miliardów euro. Obok instytucji międzynarodowych w ratunek Grecji zostali też włączeni inwestorzy prywatni, którzy w ubiegłym roku musieli się pogodzić ze stratami na greckich obligacjach.

Od 2010 roku z pomocy korzysta też Irlandia. Środki przeznaczone na jej ratowanie do końca tego roku sięgną w sumie 85 miliardów euro. Ponad 30 miliardów z tej kwoty poszło na ratowanie instytucji finansowych, reszta środków zasila finanse publiczne.

Czytaj więcej Będzie nowy plan reform gospodarczych Premier Hiszpanii Mariano Rajoy bronił dzisiaj w hiszpańskim parlamencie reform przeprowadzonych przez jego rząd przed zarzutami KE, która zaapelowała do Madrytu o przedstawienie programu reform, wyrażając zaniepokojenie stanem hiszpańskiej gospodarki. Ze stosunkowo najmniejszych środków pomocowych korzysta teraz Portugalia, dla której pomoc kosztuje prawie 80 miliardów euro do końca 2014 roku. Wszystkie kraje zobowiązały się, że w zamian za pomoc będą dążyć do naprawy finansów publicznych i zmniejszenia deficytów budżetowych. Proces jest jednak bardzo trudny. Co kilka miesięcy wraca temat tego czy innego zagrożonego kraju.

- Sytuacja, w której co raz to okazuje się, że stabilność kolejnego kraju jest zagrożona, to już stały element gry - komentuje prof. Dariusz Filar. - Można jedynie powiedzieć, że przekładanie złych długów z jednej szuflady do drugiej może przynieść kiedyś tragiczne konsekwencje w postaci ogromnej inflacji - dodaje.

A ile zostało pieniędzy na ratowanie zagrożonych? Dziś za wspomaganie gospodarek strefy euro odpowiada mechanizm stabilizacji pod nazwą ESM. Zgodnie z ubiegłorocznymi ustaleniami dysponuje on kwotą około 700 miliardów euro. 80 miliardów euro z tej kwoty to kapitał wpłacony przez państwa członkowskie. Reszta ma formę poręczeń i gwarancji spłaty zobowiązań. Trzeba jednak pamiętać o tym, że o ile te środki mogą zapewnić ratunek dla mniejszych państw, to już w przypadku nasilenia kłopotów Hiszpanii, Francji czy Włoch z pewnością nie byłyby wystarczające.

Na następnej stronie czytaj, jak ta sytuacja wpłynie na Polskę

Co z Polską? Co z naszą walutą?

W kontekście tych zagrożeń, najpowszechniejszym zmartwieniem Polaków będzie kurs naszej waluty, który jak na razie trzyma się dobrze. Złoty ma za sobą tydzień pod znakiem dość wyraźnego umocnienia.

Notowania złotego w stosunku do głównych walut
Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej

Tak duży skok to wynik poprawy nastrojów na rynkach i na razie raczej nie zanosi się na to, by kłopoty Słowenii czy Hiszpanii miały wpłynąć na znaczące osłabienie polskiej waluty. - Od kłopotach Słowenii mówi się już co najmniej od kilku tygodni. Raport Komisji Europejskiej raczej nie jest zaskoczeniem dla inwestorów i potwierdza tylko trudną sytuację w Europie - podkreśla Marcin Kiepas, główny analityk Admiral Markets. Według niego, jeżeli Słowenia - jako kolejny europejski kraj - poprosi o pomoc finansową, będzie to raczej pretekst do chwilowej korekty złotego. Ale raczej na pewno nie do trwalszej przeceny.

Podobnego zdania jest Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ. Przyznaje, że doniesienia KE staną się pożywką dla agencji ratingowych i spekulantów, którzy będą starali się podważyć zaufanie inwestorów do europejskiego rynku. Można wyobrazić sobie scenariusz, w którym największe agencje obniżają swoje oceny kolejnych krajów i to powoduje ucieczkę kapitału od euro w stronę chociażby dolara. Osłabienie wspólnej waluty oczywiście przełożyłoby się również na spadek wartości złotego. W obecnej sytuacji nie byłby on jednak bardzo znaczący czy długotrwały.

- Każda informacja, która przypomina, że problemy strefy euro nie zostały rozwiązane, wpływa na pogorszenie nastrojów wokół wspólnej waluty - podkreśla Marek Rogalski. Idąc tym tropem, można by więc oczekiwać umocnienia dolara i franka szwajcarskiego, które wciąż są przez inwestorów uznawane za tzw. bezpieczne przystanie.

Złoty spadnie, jeżeli...

Skala tego zjawiska zależy w największej mierze od tego, jak bardzo nasilą się kłopoty wspomnianych krajów. W Słowenii największym, bieżącym problemem jest w tej chwili kondycja instytucji finansowych. W tym kontekście najgorszy byłby scenariusz taki, że rząd - podobnie jak na Cyprze - decyduje się na to, by szukać pieniędzy w kieszeniach osób, które założyły w bankach lokaty. Przez inwestorów taki krok mógłby zostać odebrany jako swoisty nowy, przyjęty przez Europę sposób na walkę z kryzysem. A skoro rosną obawy o depozyty, to rozsądna jest ucieczka w stronę wspomnianych, bezpiecznych przystani i tym samym spadki euro i w konsekwencji złotego.

Negatywnej, długoterminowej reakcji na rynkach nie powinna za to wywołać sytuacja, w której Słowenia zwróciłaby się do międzynarodowych instytucji z prośbą o pomoc finansową. Inwestorzy liczą się z takim scenariuszem i można przypuszczać, że został on już uwzględniony w ich strategiach. Poza tym należy pamiętać o tym, że Słowenia to stosunkowo nieduży kraj, gdzie mimo wszystko skala problemów wciąż nie jest taka jak w chociażby w Hiszpanii.

Czytaj więcej Kolejny kraj w Unii w obliczu bankructwa Trzy największe banki Słowenii będą potrzebowały miliarda euro. Suma ta może jednak mocno wzrosnąć. I tu dochodzimy do najgorszego z możliwych scenariuszy: załamanie systemu bankowego w Hiszpanii, w konsekwencji kryzys zaufania do instytucji finansowych i w konsekwencji pogłębienie kryzysu gospodarczego. Potencjalny efekt? Załamanie euro i na giełdach, ucieczka inwestorów od inwestycji uznawanych za bardziej ryzykowne, czyli np. od złotego.

- Trudno nawet przewidzieć, jaka byłaby skala tej przeceny - przyznaje Marcin Kiepas. - Inwestorzy nie biorą jednak takiego scenariusza na poważnie. To trochę tak jak z groźbami Korei Północnej. I w jednym i w drugim przypadku konsekwencje działań są tak duże, że nikt nie dopuszcza myśli, że to może się stać.

Analitycy wskazują, że w raporcie KE znalazł się jeszcze jeden kraj, którego kłopoty miałyby poważne skutki dla całego rynku. To Francja. Pogorszenie sytuacji gospodarczej tego kraju również jest tematem, którego inwestorzy na razie starają się unikać. Recesja, spowolnienie gospodarcze, wzrost długu publicznego mogą jednak spowodować, że agencje ratingowe zaczną ciąć swoje oceny wiarygodności Francji, co spowodowałoby znaczne pogorszenie nastrojów wśród inwestorów. Francja to przecież jedna z głównych gospodarek strefy euro i dopóki nie zobaczymy tam ożywienia gospodarczego, to trudno oczekiwać poprawy sytuacji w całej strefie euro.

Inwestorzy są już odporni na złe doniesienia

Można więc powiedzieć, że rozwój sytuacji wokół polskiej waluty w następnych miesiącach nie będzie znacząco odbiegał od doświadczeń, które znamy z przeszłości. Powrót negatywnych informacji dotyczących strefy euro, zawsze powoduje osłabienie złotego, wzrost dolara i franka szwajcarskiego. Tak było w przypadku ubiegłorocznych kłopotów Grecji, Włoch czy Portugalii.

Inwestorzy coraz bardziej uodparniają się jednak na tego typu doniesienia. Przyzwyczaili się również do tego, że zwłaszcza w odniesieniu do dużych krajów politycy nie zakładają możliwości jakichkolwiek bankructw w obawie przed zbyt daleko idącymi konsekwencjami. Tym samym wyraźne załamanie na rynkach wydaje się mało prawdopodobne.

Na pewno tracą ci, którzy inwestują na giełdzie i wybierają spółki bezpośrednio związane z zagrożonymi branżami w krajach objętych kryzysem. Do nietrafionej inwestycji przyznaje się na przykład doktor Sucholiński.

- Kupiłem papiery słoweńskiego banku. Za jedną akcję zapłaciłem 30 złotych - wspomina dziekan uczelni. - Dziś jej cena spadła do jednego złotego trzydziestu groszy! Na szczęście pozbyłem się tych walorów wcześniej.

Czytaj więcej raportów Money.pl
Awarię usuwają nawet dwa lata. Kolej igra z życiem pasażerów
Podwyżki, likwidacja połączeń i nieudolne zarządzanie. PKP PLK, może stracić ponad 6 mld złotych.
GPW grozi marginalizacja. Jak się ratować?
Spora szansa dla warszawskiego parkietu. To może być alternatywa dla Frankfurtu i Londynu.
Money.pl policzył, jaką emeryturę dostaniesz
Z OFE, czy bez i tak będzie nędza. Koszmarna. Godnie będą żyć tylko ci, którzy sami sobie zapewnią emeryturę.
Money.pl
Czytaj także
Polecane galerie
ekonom,sb-bilu
83.12.116.* 2013-04-20 13:15
Piszę już kolejny raz 5 czy 6 ,i nadal twierdzę panowie politycy i ekonomiści że !!!!
Nie pomagać bankom -nie pomagać państwom a wpompować to w firmy małe jak i prywatne podmioty czyli zwykłego fizycznego człowieka który-którzy mają kłopoty ze spłatami ,oddłużyć to a gospodarki przyspieszą w tak szybkim tempie jak nigdy ,i nie do ręki te pieniądze ludziom a bezpośrednio na spłaty zadłużeń to tak zarówno zasili banki jak napędzi gospodarkę poprzez rozkręcanie nowych działalności jak pobieranie nowych kredytów,to zamknie spiralę chorego systemu,i skonczcie z błędną spiralą starego myślenia panie i panowie politycy i ekonomiści. .Tomasz,B ekonom
też ogryzek
89.78.109.* 2013-04-17 16:13
Nie wiem czemu ale wciąż odnoszę takie wrażenie, że te wszystkie kłopoty państw są spowodowane przez... Unię. Państwa które dobrze sobie radziły, po wejściu do Unii mają same kłopoty. No może za wyjątkiem Niemiec i Francji. Uzasadniać tego chyba nie muszę bo to każdy widzi. Odgórne sterowanie, limity, wysokie składki na Unię doprowadziły do wzrostu zadłużenia. Mnie najbardziej spodobał się pomysł aby oddać swoje zasoby pieniężne do MFW aby potem od niego pożyczać na wysoki procent. "Dzięki" Unii nie mamy swojego rybołówstwa, przemysłu, rolnictwa a tylko montownie obcych technologii.
antyfiatsistema
82.177.118.* 2013-04-17 07:04
My zwykli pracownicy straciliśmy najwięcej przez chciwość przedsiębiorców oraz rządzących Ponieważ nasz zakład ma nas gdzieś zawiązaliśmy grupę kilkunastu osób będziemy chcieli złożyć wniosek do Komisji Europejskiej chcemy ukarania Włochów i potrzebujemy Waszego wsparcia info na FB lub antyfiatsistema@gmail.com
Zobacz więcej komentarzy (74)