Jak wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego, na koniec pierwszego półrocza tego roku domy maklerskie prowadziły ponad 146 tys. kont IKE i IKZE. W tym okresie przybyło ich ponad 14 tys., co daje szansę na to, że ten rok będzie równie dobry pod kątem zainteresowania tą formą inwestowania.
Jednak to nic pewnego. Coroczny czas żniw dla biur maklerskich może w tym roku nie być tak owocny jak zazwyczaj. Przyczyną są spadki na warszawskiej giełdzie i to, że rząd planuje wycofać podatek od zysków kapitałowych, czyli podatek Belki, do kwoty 10 tys. zł, co obniża atrakcyjność IKE, z którego zyski były zwolnione z tej formy opodatkowania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
IKE a podatek Belki – czy zmiany sprawią, że Polacy nie będą inwestować na IKE?
Ważną zaletą Indywidualnego Konta Emerytalnego jest to, że naliczone zyski nie są obciążone podatkiem od zysków kapitałowych. IKE bez podatku Belki obowiązuje jednak pod warunkiem, że środki zostaną wypłacone po 60. roku życia albo po 55. roku życia (w szczególnych przypadkach).
Dzięki temu długoterminowe zyski mogły być wyższe niż w przypadku lokat czy obligacji, od zarobku na których, trzeba było oddać państwu 19 proc. Mówi się jednak o tym, że rząd planuje zrezygnować z pobierania podatku Belki dla rocznych zysków kapitałowych do kwoty 10 tys. zł. Biorąc pod uwagę fakt, że IKE zostało stworzone do długoterminowego oszczędzania na emeryturę, natomiast na lokatach czy obligacjach można osiągnąć zyski w dużo krótszym okresie i są to zupełnie inne produkty, to nie powinno to wpłynąć na zainteresowanie IKE klientów, nawet gdy rząd rzeczywiście znowelizuje podatek Belki.
Chociaż modyfikacja systemu podatkowego, a konkretnie obniżenie stawki w pierwszym progu do 12 proc., może negatywnie oddziaływać na chęć otwierania przez klientów IKZE, czyli Indywidualnych Kont Zabezpieczenia Emerytalnego. Przez to, że wpłaty na IKZE można odliczyć od dochodu, inwestorzy mogli zmniejszać swoje obciążenie podatkowe. Przy niższej stawce te korzyści będą mniejsze.
To spadki na giełdzie raczej odsuną inwestorów od oszczędzania na emeryturę
Bardziej prawdopodobnym powodem, który sprawi, że zainteresowanie IKE, IKZE, ale także PPK, czyli Pracowniczymi Programami Kapitałowymi, będzie niższe, będą spadki na giełdzie, choć ostatnio odnotowano już lekkie odbicie. Wzrost ryzyka odstrasza tych, którzy są już na tym rynku, ale i tych, którzy planują dopiero na niego wkroczyć.
Dlatego należy spodziewać się, że zainteresowanie tymi formami inwestowania może się zmniejszyć, bo w ostatnich miesiącach spadki dotknęły również instytucje finansowe, zarządzające PPK.
Analitycy z biur maklerskich apelują o długoterminową analizę możliwych zysków i strat. Dekoniunktura na rynkach finansowych to okres przejściowy i normalny przy długoletnich instrumentach.
Warto jednak pamiętać, że w przypadku każdego z programów, które mają na celu zbieranie środków na emeryturę, im bliżej zakończenia zawodowej aktywności, tym podmioty zarządzające kapitałem rezygnują z tych najbardziej dochodowych, ale i ryzykownych instrumentów i inwestują go w bezpieczniejsze opcje.
Mimo tego, że Polacy są świadomi, że emerytura z ZUS-u nie pozwoli im utrzymać podobnego poziomu życia, który mieli podczas stałego zatrudnienia, to wciąż trudno im się zmotywować do oszczędzania na emeryturę. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Santander Consumer Bank, aż 76 proc. Polaków nie gromadzi na własną rękę środków na jesień życia. Wydawało się, że PPK rozwiąże ten problem, bo nie wymaga od jego posiadacza zaangażowania i posiadania wiedzy o rynkach finansowych, a dodatkowo oszczędzamy więcej dzięki dopłatom od pracodawcy i państwa. Okazało się, że tylko 33,4 proc. uprawnionych zbiera środki na emeryturę w ramach PPK.
Dlatego niezależnie od tego, którą formę oszczędzania na emeryturę wybierzemy, warto zacząć to robić jak najwcześniej i wraz z doradcą finansowym sprawdzić, które rozwiązanie będzie dla nas najwygodniejsze i najbardziej opłacalne w długim okresie.
Anna Serafin, ekspertka porównywarki Totalmoney.pl