Forum Polityka, aktualnościGospodarka

6,5 mld euro dla Polski, nikt nie dostał więcej

6,5 mld euro dla Polski, nikt nie dostał więcej

Wyświetlaj:
Oszołomowaty / 83.14.48.* / 2010-09-28 15:04
No a tutaj inne obliczenia. Uproszczone, ale nie na tyle aby można było im zarzucić jakis wielki kłam:
"...Wzór na PKB od strony dochodowej ma postać :
PKB = (praca najemna) + (zysk z kapitału) + (dochody Państwa) + amortyzacja.
Do dalszych rozważań przyjmijmy dane za rok 2009 :
PKB-1270 mld zł
Praca najemna- 15,4 mln zatrudnionych x średnie wynagrodzenie (3100 zł) = ok 477 mld zł
Dochody Państwa - 250 mld zł
Aby wyliczyć amortyzację trzeba znać wielkość kapitału pracującą w gospodarce. Można do tego posłużyć się "współczynnikiem kapitałochłonności", który określa, ile trzeba zainwestować, aby otrzymać złotówkę ( jednostkę PKB). W literaturze najczęściej spotykaną wartością jest 3, czyli aby wytworzyć złotówkę PKB trzeba zainwestować 3 zł. Z tego mamy że cały kapitał pracujący w polskiej gospodarce to ok 3700 mld zł. Amortyzacja to roczny koszt odtworzenia środków produkcji. Z zapasem można przyjąć że jest to ok 10 % rocznie, czyli na odtworzenie trzeba 10% kapitału, pracującego w gospodarce. Jest to więc kwota ok. 370 mld zł rocznie. Mając już wszystkie niezbędne dane możemy w przybliżeniu wyliczyć, ile w PKB stanowi zysk z zaangażowanego kapitału :
1270 mld - 477 mld - 250mld - 370 mld = ok. 173 mld
Zaangażowanie w Polsce ok. 3700 mld kapitału przynosi więc ok 170 mld zysku, czyli ok. 4,5%

W ramach prywatyzacji Państwo wyzbyło się tytułu własności, a tym samym zysku z kapitału do ok. 80% sektora bankowego i ok. 70 % sektora przemysłowego. Przyjmując założenie, że sektor przemysłowy i bankowy generuje ok. 50 % PKB, ubytki roczne w dochodach Państwa z tytułu wyzbycia się zysków z kapitału można oszacować na ok 65 mld zł.
Zbliżoną kwotę uzyskamy, jeśli porównamy procent dochodów Państwa do PKB.
W 1995, gdy jeszcze majątek nie był praktycznie naruszony ten procent wynosił 24 i był o ponad 4% wyższy niż średnia w krajach Unii.
(żródło : http://biurose.sejm.gov.pl/teksty_pdf_05...). Obecnie ten procent wynosi niecałe 20 - 250 mld (dochody Państwa) / PKB = 250 : 1270 = 19,68%.
Różnica 24% - 19,68%= 4,3% PKB przekłada się na ok 54,5 mld zł ( 4, 3% x 1270 mld).
Otrzymaliśmy więc kwotę zbliżoną do poprzednio wyliczonej innym sposobem (65 mld).

Według oficjalnych źródeł rządowych wszystkie wpływy z prywatyzacji majątku od 1989 do 2009 roku wyniosły niecałe 100 mld zł. Jest to więc kwota tylko około 2 krotnie wyższa od obecnie rocznych strat w dochodach Państwa z tytułu utraty zysków z kapitału. Aby wyliczyć ile ten majątek w obecnej chwili jest wart wystarczy odwołać się do wcześniej wykonanych obliczeń i podzielić cały kapitał, pracujący w gospodarce przez ok 3 i otrzymujemy kwotę 1233 mld (cały majątek generuje ok. 173 mld zysku, ok, 1/3 majątku generuje ok. 55-65 mld). Z wyliczeń wynika, ze majatek został sprzedany za ok. 8,5% ( 100 mld/ 1233 mld) swojej wartości. Dodając 50%-owy błąd na 20 letni horyzont czasowy, otrzymujemy, ze majątek został sprzedany za nie więcej niż 13% wartości. Patrzą na kwotę 100 mld i porównując ją z 477 mld dochodów z pracy, to gdyby społeczeństwo się "sprężyło" to mogłoby sobie kupić cały sprzedany w obce ręce majątek za ok 20% swoich rocznych dochodów. Już po 2 latach zakup by się zwrócił, a dalej już przynosiłby zysk dla społeczeństwa w postaci wzrostu dochodów Państwa w kwocie 55-65 rocznie. Na pewno nie byłby to zły interes, a deficyt budżetowy byłby nie znanym w Polsce pojęciem. Polski majątek został sprzedany w zagraniczne ręce. Niemcy nabyły ok. 30-40% wszystkiego, co zostało sprzedane.
..."
fragi / 94.141.128.* / 2010-09-28 14:59
Co na to PiS-owcy ? Pamiętacie jak zarzucali rządowi że nie wykorzystuje kasy z UE ? Jak "prostytuowali się" stojąc z karteczkami na rozkaz kaczki ? Pamietacie ? Na szczęście ich odsunęliśmy od władzy.
Oszołomowaty / 83.14.48.* / 2010-09-28 15:12
Zrozum co czytasz, kto to mówi, jak mówi a potem pisz ...
Tutaj z innej beczki:
"...Przechodzę do tematu. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, nie Jarosław Kaczyński, nie Tadeusz Rydzyk i nawet nie Janusz Korwin Mikke, obliczyło ciekawą rzecz. Rzecz dotyczy dotacji unijnych. Nie wiem za czyją sprawą ministerstwo policzyło, powiem tylko, że w wersji „jak chłop krowie na rowie”, tłumaczyłem już te obliczenia z 10 razy i nie udało mi się przebić przez umysły dziewczynek od pięknych zeszytów, żadna nie zanotowała lekcji i nie podkreśliła tematu. Obliczenia prezentują się arcyciekawie, chociaż dla mnie nie stanowią żadnej niespodzianki. Nim prezentacji wyników, prosiłbym jeszcze o chwilę refleksji.
Jakież to państwo najczęściej jest zanotowane w zeszytach blondynek i podkreślone szlaczkiem na czerwono, jako państwo dobrodziej polskiego członkowstwa w UE? Państwo dobrodziej, państwo sponsor, państwo co bliźnim jest najczulszym i samo nie zje, a Polakowi da? Czy to jest wykute? Proste było, oczywiście, że Niemcy. To jeszcze drugie, trochę trudniejsze pytanie. Jakie to państwo najczęściej stawia się UE, ma swoją walutę, odrzuca karty praw i w ogóle jest konserwatywnym ciemnogrodem? Nie, nie Holandia, nie Holandia kochane blondyneczki, ale sporo literek trafiłyście. Anglia, taka sceptyczna jest Anglia, sceptyczna, znaczy tyle, że nie bardzo happy. Uwaga wyniki obliczeń w rubryce ile jakie państwo odbija sobie na każdym euro dotacji dla Polski: Niemcy 85 eurocentów (absolutny lider). Austriacy - 68, Finowie – 55, Szwedzi - 54. Na końcu zestawienia Francuzi i Brytyjczycy z kwotą 22 eurocentów.

Nic zaskakującego dla każdego chłopaka, który w zeszycie zmieścił semestr, dziewczynkom dopowiem, że oczywiście ten zwrot ministerstwo obliczyło nie na zasadzie „do łapki”, ale na tej podstawie, o której dziewczynkom na rowie tłumaczyłem w ramach zajęć wyrównawczych. Obliczenie dotyczy zwrotu w postaci kontraktów na usługi i zakup sprzętu, czyli znów uwaga!! Chłopcy już wiedzą, że w tych obliczeniach nie znalazła się najważniejsza pozycja, mianowicie KREDYT. Obliczenie nie obejmuje kredytowania, a to jest największy biznes w tym biznesie. Do tych eurocentów należy doliczyć odsetki, prowizje bankowe i wtedy wyjdzie, że Niemcy dostają za jedno polskie euro ponad euro i to z niemałym okładem.
Co wynika z tej prezentacji. Można się rzucić jak co bardziej porywczy chłopcy i krzyczeć precz z UE, ewidentnie nas rżną. Można nadal być blondynką i podkreślać w zeszycie, że UE to wielki humanitarny projekt równania murzynów z gejami i wysyłania paczek biednym Polakom, przez kochających wielkie idee europejczyków z Niemiec. A można zrobić rzecz niepopularną i pomyśleć. Aby myśleć trzeba zacząć od pokreślenia zeszytów blondynek, łykających jak na długiej przerwie, całą tą legendę o równych ludziach i empatii między narodami o sponsorowaniu biednych przez bogatych. Szanujący siebie i swój mózg chłopak, nie będzie sobie zaśmiecał organizmu podobnym komunikatem, na to można rwać i dymać tylko blondyneczki o pięknych zeszytach. Nie należy też za bardzo się z pięściami rzucać, spokojnie macho, żadnego tam wychodzenia z UE. Trzeba zmienić taktykę. Trzeba obniżać koszty uzyskania i niestety robić to w stylu blondynek. Mówić pięknie o UE, a pod ladą przekazywać i zachęcać, żeby zamiast firmy niemieckiej zatrudniać polskie, zamiast chińskich talerzy do dotowanej knajpy, kupować ceramikę z Bolesławca. Gdzie się nie da kupić polskiego, to przynajmniej wziąć kredyt w PKO.
Co to daje? To daje, że każde euro przekazane Polsce w ramach dotacji zostaje powiększone. Już nie 85 eurocentów trafia do Niemiec, ale powiedzmy 35 do Polski. A co TO daje. To daje, że to Polska, a nie Niemcy napędza swoją gospodarkę, zwiększa PKB, zmniejsza bezrobocie, buduje marki produktów i usług, jeśli się zadłuża, to krajowo, nie europejsko. Zadłużenie krajowe i europejskie to jak pożyczyć kasę od szwagra, albo pożyczyć jak Goldman Sachs, który co miesiąc informuje nie ile pożyczyłeś, ale ile masz oddać. Problem w Polsce polega na tym, że jak tylko tę receptę przeczyta jedna czy druga korporacja, albo polityczna potęga, żyjąca z polskich blondynek, zaraz uruchomi lekcje dla blondynek. Lekcja pierwsza zaściankowość i bark zrozumienia europejskości, że nie ważne gdzie i co się kupuje, ważne, żeby zagraniczne. Lekcja druga homofobia, lekcja trzecia nacjonalizm, lekcja czwarta bogoojczyźniane histeryzowanie.

Mamy potrójnie przesrane, po pierwsze w Niemczech, we Francji, w Angoli większość to chłopcy, tam większości nie trzeba przekonywać, że najlepszy na świecie jest niemiecki samochód w Niemczech, francuskie wino we Francji, angielski futbol w Anglii. Innymi słowy państwa bogate, szanujące się, nie przejmują się lekcjami dla blondynek, one z blondynek żyją. Żadne medium nie odważy się tam podjąć szowinizmu i równości, gdy Niemiec chwali Mercedesa, tam „europejski” Wojewódzki, a już na pewno internacjonalista Michnik kariery by nie

Najnowsze wpisy