Anakin Skywalker
/ 89.74.213.* / 2010-08-18 15:04
Strefa euro znów się rozwija. System bankowy przetrwał testy wytrzymałościowe. Grecy nie bez powodzenia wdrożyli pierwsze rozwiązania oszczędnościowe.
Gorączkowe przewidywania z początków lata, że euro jest skazane na zagładę, a europejski kryzys dłużny niczym wirus rozszerzy się na kraje takie jak Hiszpania i Portugalia, zostały zapomniane. Kryzys wydaje się kończyć.
Nie wierzcie w to. Pod cienką powłoczką pęknięcia w strukturze strefy euro są coraz bardziej widoczne. Nierównowaga cały czas narasta. Sprzeciw wobec pakietu ratunkowego będzie przybierał na sile, bo jest on coraz bardziej niemoralny i absurdalny. A kraje z dużymi deficytami wpadają w spadkową spiralę ekonomiczną.
Strefa euro kupiła sobie trochę czasu, ale cena jest wysoka. A niewiele zrobiono, żeby rozwiązać przyczyny kryzysu.
To prawda, że w minionym miesiącu pojawiły się oznaki stabilizacji. W poprzednim tygodniu Unia Europejska podała, że 16 gospodarek strefy euro rozwijało się w drugim kwartale w tempie jednego procenta, najszybszym od czterech lat.
Większość europejskich banków z łatwością przeszło "testy wytrzymałościowe", które miały sprawdzić ich zdolność do przetrwania wstrząsów na rynkach finansowych. Odbiły się po kryzysie i wydają się znów być w dobrej formie.
Euro się umocniło i nawet grecka giełda wygląda lepiej. W tym tempie nawet redaktorzy niemieckiego Bilda wkrótce pogratulują swoim greckim przyjaciołom ich trzeźwego i odpowiedzialnego podejścia do zarządzania gospodarką.
Przemyślmy to jednak jeszcze raz. Oto dlaczego powinniśmy pozostać sceptyczni.
Po pierwsze, w strefie euro utrzymuje się taka sama niebezpieczna nierównowaga jak zawsze. Spójrzmy na dane o wzroście gospodarczym. W drugim kwartale Produkt Krajowy Brutto Niemiec wzrósł o 2,2 procent. Inne kraje nie radziły sobie tak dobrze. Gospodarka Grecji skurczyła się o 1,5 procent, a Hiszpania zanotowała wzrost o zaledwie 0,2 procent.
Kryzys dłużny pomógł Niemcom osłabiając euro i przez to wzmacniając ich eksport. Nie przysłużył się natomiast państwom w rodzaju Grecji, które nie eksportują tak dużo. Strefa euro jest coraz bardziej rozchwiana. Niemcy są coraz bogatsi, ale są zmuszeni wspomagać Greków, którzy biednieją. Taka sytuacja jest na dłuższą metę nie do utrzymania.
Po drugie, rośnie sprzeciw przeciwko programom pomocowym.
Słowacja ze zrozumiałych powodów odmówiła udziału w pakiecie ratunkowym. Każdy system polityczny musi być zarówno uczciwy i racjonalny, by liczyć na poparcie. Warunki programu ratunkowego nie spełniają żadnego z tych kryteriów. Nie można powiedzieć stosunkowo biednym, ciężko pracującym ludziom, którzy grają zgodnie z zasadami, takim jak Słowacy, że powinni pomagać krajom nie przestrzegającym reguł, w rodzaju Grecji. To się może udać raz lub drugi, ale jeżeli strefa euro ma być po prostu mechanizmem służącym do transferowania majątku z krajów uprzemysłowionych do nieodpowiedzialnych, to trudno sobie wyobrazić, by przetrwała. Racjonalne kraje w pewnym momencie powiedzą "nie".
Słowacji bez wątpienia nie można ignorować. Unia Europejska nie przywiązuje większej wagi do protestów jej mniejszych członków, szczególnie z Europy Wschodniej. Ale Portugalia i Irlandia, które także będą musiały pomóc Grecji, mogą wkrótce dołączyć do protestu. Nawet jeżeli tego nie zrobią, miliardy euro pomocy w postaci gwarancji kredytowych dla Grecji i innych deficytowych krajów nie mogą być traktowane jako pewne. Nowy rząd Słowacji został wybrany na fali sprzeciwu przeciwko pakietowi pomocowemu. "Powiedzmy »nie« Grekom" to chwytliwe hasło wyborcze, które z pewnością będzie powielane w regionie.
Po trzecie, grecka gospodarka jest w fatalnym stanie. Może przetrwać pierwszą rundę cięć wydatków. To zawsze jest możliwe, ale gospodarka wciąż się kurczy. W sytuacji gdy rząd ogranicza wydatki, a strajki paraliżują turystykę, trudno sobie wyobrazić szybkie odrodzenie gospodarki.
Grecka gospodarka się kurczy, a wraz z nią baza podatkowa, więc zadanie ograniczenia deficytu będzie trudniejsze. Gracja zawsze potrzebowała w równej mierze strategii wzrostowej jak i redukcji deficytu. Na razie nie widać ani jednego ani drugiego.
Europejski kryzys dłużny zawsze był przesuwany na później. Można się spodziewać ciszy przed burzą. Kryzys się skończył? Nie, on dopiero się zaczyna.
-----------
Wielkie Tąpnięcie coraz bliżej.