rotan
/ 95.40.52.* / 2014-12-07 13:01
widzę, że polskojęzyczne media biorą w obronę chłopaków bo zaczyna palić się przy dupie Radkowi Sikorskiemu największemu skarżącemu i skarżypycie. Marszałek Sejmu Radosław Sikorski, który ocenia teraz uczciwość posłów, dostał około 80 tysięcy złotych zwrotu kosztów za używanie prywatnego auta do celów służbowych - ujawnia "Wprost". I dodaje, że celach służbowych i własnym autem Sikorski w ciągu pięciu lat musiałby przemierzyć dystans odpowiadający dwóm okrążeniom kuli ziemskiej!
Za każdy przejechany kilometr własnym samochodem poseł dostaje z Sejmu 83 groszy - pisze "Wprost". Tygodnik ujawnia, że najdziwniejsze podróże rozliczane w ten sposób odbywał w ciągu ostatnich lat obecny marszałek Sejmu Radosław Sikorski.
Sikorski wykorzystuje publiczne środki na podróże prywatnym autem od co najmniej od 2009 r. (od tego czasu są ujawniane oświadczenia). "W 2009 r. z kasy Sejmu pobrał 1245 zł, ale już rok później kwota urosła do ponad 21 tys. zł. W 2011 r. było już 26,5 tys. zł, w 2012 r. pobrał 19,1 tys. zł. W zeszłym roku wyszło skromniej, bo niecałe 10 tys. zł. Łatwo wyliczyć, że w owym 2011 r. Radosław Sikorski przejechał swoim samochodem w celach służbowych… 32 tys. km! Wynik imponujący jak na osobę, która większość czasu spędza w Warszawie pod opieką BOR lub w delegacjach zagranicznych" - czytamy we "Wprost".
Tygodnik wyliczył, że polityk PO musiałby w każdy weekend przejeżdżać prawie 600 km i w każde święto 300 km. "W celach służbowych i własnym autem Sikorski w ciągu pięciu lat przemierzył dystans odpowiadający dwóm okrążeniom kuli ziemskiej! Tak przynajmniej wynika z jego rozliczeń" - pisze "Wprost". Dziennikarze przypominają, że jest to wręcz niemożliwe, bo posada szefa dyplomacji wiązała się z całodobową opieką Biura Ochrony Rządu i możliwością jeżdżenia rządową limuzyną.