Przepraszam, ale jak nigdy się nie odzywam, tak tym razem się wtrącę i wysmażę pierwszy post na tym portalu. Jaki płacz i podcinanie żył? Dorosły człowiek ma prawo swoje ciężko zarobione pieniądze wrzucić do kibla i spuścić wodę. Wolność mamy. Kto tylko traduje, ten szczęśliwy. Kto inwestuje, to chyba wie, że najpierw się zbiera informacje o spółce? Ja sama jestem zielona, bo w gełde bawię się od miesiąca, a mimo to szanuję swoje pieniądze i czytam. Opis działalności spółki: "Główny segment planowanej działalności..." - czyli firma niczym się nie zajmuje, a akcjonariusze ubierają prezesa i kupują mu samochody (ew. dalekie podróże, co kto lubi). Rzut oka do raportów (na których nie bardzo się znam) - dwa raporty za rok 2010 (tak!). W jednym - tym po lewej - wykazane przychody to 4 TYS. ZŁ. Tak, tak. W drugim, tym po prawej, 8 tys. zł polskich. Jeszcze tylko z ciekawości rzut oka na stronę internetową - żadnych klientów, żadnych zrealizowanych projektów, za to dziennikarskie wypociny kogoś chyba bez matury, z błędami językowymi. Coś zardzewiałym obrazie kobiet i kobiecie jako akompaniatorce mężczyzny (taki drobiazg, a miałam niezły ubaw przez cały wieczór). Później już tylko miła lektura tego, co w sieci można znaleźć o prezesie.
Przecież te wszystkie informacje są na wyciągnięcie ręki. Nie trzeba ich nawet czytać, wystarczy rzut oka. Jeżeli ktoś się ładuje w
akcje na dłużej niż 1 dzień i nie chce nic o nich wiedzieć, to dostanie to, czego sam chciał.
p.s. Nie jestem na codzień taka wredna, ale trzeba mieć naprawdę źle w głowie, żeby pakować się w bagno, którego bynajmniej nikt nie próbuje ukryć. Nawet mój kot, wskakując do wanny, najpierw przysiada na brzegu i sprawdza, czy przypadkiem nie ma w niej wody. Na jednym z bardziej popularnych portali próbowałam ludzi ostrzec, ale reakcji żadnej. Kupują dalej. Widać tego właśnie chcą. Istnieją osoby z silnymi ciągotami autodestrukcyjnymi i nie uspokoją się, dopóki tych popędów nie zaspokoją.