Bernard+
/ 178.36.229.* / 2012-05-09 21:01
Panie Profesorze zapewne dopiero po Pańskiej śmierci będzie Pan prawidłowo oceniony przez Polaków, jako naukowiec i polityk. Uważam, że dziś jest Pan przez wielu niesłusznie krytykowany. Uważam, że niebezpieczne jest to, że nasz obecny minister pisze do Pana, aby zdjąć licznik wzrastającego długu publicznego, bo się w Polsce przez 2 lata PKB poprawiło. Niech Pan przeliczy jednak ile wynosiło i jak się zmieniało zadłużenie Polski w przeliczeniu na jednego pracującego w Polsce podatnika zatrudnionego poza sferą budżetową i poza sferą bankowości i finansów w latach 2008 do 2011. Wszak zatrudnienie w sferze przedsiębiorstw nie wzrosło a zatrudnienie w sferze budżetowej rosło i nadal rośnie. Mamy, więc do czynienia z takim zjawiskiem, że maleje liczba tych płatników podatków, którzy samodzielnie wypracowują swoje dochody. Bo wszak podatki, które odlicza się od wypłat niektórych pracowników budżetowych lub od emerytur i rent są pustym zapisem księgowym a nie są realnymi środkami, które można by przeznaczać na spłatę zadłużenia. (Przypominam operację tak zwanego ubruttowienia płac, rent i emerytur przy wprowadzaniu podatku PIT) Poza tym wielka część PKB jest z Polski wywożona w postaci dywidend i zysków od należących do zagranicznych właścicieli banków i przedsiębiorstw, więc nie cały przyrost PKB może być użyty do spłaty zadłużenia. A może nawet ta cześć PKB, która w postaci dochodu polskich podatników zostaje w kraju jest coraz mniejsza, więc możliwości spłacania długów tak naprawdę maleją a nie rosną?!! Stąd jak długo suma nominalna zadłużenia liczona w walutach, w których to zadłużenie trzeba spłacać nie zmniejsza się tak długo nie można uczciwie mówić o wejściu Polski na drogę stabilizacji i poprawy stanu finansów!