wolejwol
/ 217.41.34.* / 2006-02-14 13:01
O podatkach, nasz obywatel ma pojęcie z zamierzchłych czasów; państwo jest brzydkie, bo bierze ode mnie pieniądze. Ta filozofia przetrwała nawet w niektórych instytucjach do dzisiaj, podając dla detalistów (odbiorców końcowych) cenę netto. Nikt nie wiąże pojęcia Skarbu Państwa, z narodową skarbonką, do której my wszyscy wrzycamy grosze. To coś efemerycznego, to worek, z którego bezkarnie można brać i dać pokrzywdzonemu Wałęsie, na budowę Świątyni Opatrzności Bożej, Na Fundusz Kościelny, zaburzanom, wypędzonym, Żydom itd. A kto tym wszystkim pokrzywdzonym daje? A no ten, który nie został wtenczas pokrzywdzony, a krzywdził - polski podatnik. Dlatego chyba dobrze siędzieje, że spłacamy dług KK, bo przecież tenże był znany w historii ze swej pracowitości i dążenia do posiadania rzeczy materialnych, które mu póxniej leniwi i gnuśni odebrali. Mniejsza z tym...
Jeśli zechcemy zmniejszyć (realnie, nie wirtualnie) obciążenia podatkowe, to Skarb Państwa musi, przynajmniej przez pierwsze lata, na tym tracić. Co innego jeśli tylko chcemy dywersyfikować obciązenia, lub pod pretekstem wprowadzania podatku liniowego, zwiększyć wpływy budzetowe. To jednak przyniesie wzrost obciążeń podatkowych dla Kowalskiego, mimo że Balcerowicz na tym zyska 15%. Czy kowalski kupi więcej w kraju (bo nie ma za co wyjechać za granicę)? Nie, bo bedzie zarabiał netto mniej. Czy Balcerowicz stworzy dodatkowe miejsca pracy? Niekoniecznie, bo nie ma żadnego w tym interesu. Czy Balcerowicz wyda pieniążkiw kraju? No nie, bo już dotychczas wakacje spędzał na Kanarach, a teraz Dominikana stanie otworem. Czy przyczyni się to do wzrostu klasy średniej? No nie, bo nastąpi dalsze rozwarstwienie społeczne; biedni będą zarabiać mniej, bogaci więcej.
Czy budżet państwa jest w stanie dalej malwersować ewentualne dalsze zyski z podatków? Bez problemu. Wystarczy pomagać antydemokratycznej, wyznaniowej sile wiodącej nas do upadku, wystarczy nie kontrolować wydatków samorządów lokalnych i centralnego, a tu się dopiero dzieje! Znam sytuację w pewnym urzędzie i pewnej bibliotece, gdzie płace i zatrudnianie kolesi kształtowane są DOWOLNIE. Nikt nie patrzy na jkąś regulację płac; jeden nie dostaje nic, inny 20%, jedn jest zatrudniany, mimo braku wykształcenia, inny przesuwany na pół etatu, by mógł pomóc we własnym wygryzieniu ze stołka. Pierwszą i zasadniczą sprawą przed zmianami podatkowymi powinno byc ograniczenie kosztów funkcjonowania państwa i ich racjonalizacja. Tu są ogromne możliwości. Sądzę, że można je ograniczyć o 50%. Nic jednak na to nie wskazuje, bo tanie państwo dla Kaczyńskiego, to drogie dla mnie, a takich rozbieżności w rozumieniu podstawowych pojęć ekonomicznych między wyborcą a wybranym nie powinno być. Ale to nie są Niemcy, czy Francja, a początkująca i chcąca indoktrynować katolicko Europę, Polska. Nie będziemy w stanie wyjść z kryzysu naszej demokracji, jeśli znowu będziemy zmuszeni głosowac na jedną opcję. Powiedzenie, że w wyborach mają rację uczestniczący w nich, nie ma sensu, gdy nie ma oferty do wyboru, a wybierają tylko izndoktrynowani wyznaniowo. Nie ma u nas mediów publicznych. Jest tylko komercyjno-religino-polityczna prasa, radio i telewizja, która za przedwyborcze spoty bierze pieniądze, nie informuje społeczeństwa o nowych ruchach politycznych, autentycznie nowych partiach, a całą uwagę skupia na przekształcającej się w różne formacje prawicy i lewicy, która niestety, ale nam się sklerykalizowała. Nikt nie słyszy o Racji, o Polskiej Partii Pracy, a gazety antyklerykalne typu Nie czy Fakty i Mity są ignorowane przez media. Nawet nic nie słyszy się o Angorze, która jest bardziej umiarkowana ze swymi przedrukami, nie mówiąc już o kabareciarzach, którzy wymarli razem z komunizmem. Co ciekawe dzisiaj śmiejemy się jak dawnej z Laskowika i Daukszewicza itd. natomiast nasi komicy nie mają nic do powiedzenia na aktualne tematy. Zasadniczo słusznie, bo wystarczy słuchać starych i wiązać je z dzisiejszymi czasami.