Ja miałem podobną sytuację.
Jedna z pracownic Banku PEKAO S.A. w Rzeszowie przy ul.Cieplińskiego
dzwoniła (kilka razy na telefon do domu) do mojego taty namawiając go
nachalnie do przystąpienia do funduszu inwestycyjnego. Mówiła że to
jest bezpieczna inwestycja i na pewno na tym nie straci. Obiecywała
duże zyski nic nie mówiąć że wiąże się to z jakimś ryzykiem. Podglądała
stan konta rachunku oszczędnościowo rozliczeniowego. W końcu tata dał
się namówić. Nie wiedział że inwesuje w akcjie a ta baba wogóle go o
tym nie pionfirmowała.
A
akcje jak wiadomo poszły ostro w dół. To było tuż przed kryzysem
finansowym. Mój tata w tym czasie nie znał się na tym (i w zasadzie
teraz też). Na w.w. fundusz prawie całe oszczędności. Moje pytanie
brzmi czy TO SĄ NORMALNE PRAKTYKI BANKÓW I czy można podać bank do
Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów abo do sądu. Ewentualnie
czy może macie inne pomysły co z tym zrobić.
Czy pracownicy banków ponoszą jakąś odpowiedzialność za to co mówią
do klienta.
Proponuję teraz do banków chodzić z dyktafonem i nagrywać tych oszustów
jak zrobił to Michnik nagrywając wiadomo kogo. Takie mamy czasy.
PROSZĘ O POMOC.