niezadowolony580
/ 80.55.53.* / 2017-01-31 22:25
Podobnie jak większość użytkowników, odradzam. Przy pierwszej wizycie w Pocztowym poprosiłem o wypłatę środków w takiej kwocie, żeby na koncie pozostało circa 100 PLN (na zlecenia stałe). Stanu konta nie znałem, ponieważ nie byłem właścicielem tylko upoważnionym przez mamę. Na marginesie, początkowo mama miała otrzymywać rentę za pośrednictwem pocztowego, dostarczaną przez listonosza. Listonosz nigdy tych pieniędzy nie dostarczał, a interwencje na poczcie nie odniosły żadnego skutku. Dlatego dała mi pełnomocnictwo do pobierania pieniędzy osobiście w pocztowym, lub na stoisku Poczty Polskiej upoważnionym do obsługi kont pocztowego.
Wracając do wspomnianej wyżej pierwszej wizyty, zorientowałem się, że kwota którą mi wypłącono jest wyższa niż renta. Po ponownym odczekaniu w kolejce, i po godzinie prób wyjaśnienia sytuacji, okazało się, że pracownik pocztowego za kwotę _na koncie_ uznał kwotę _dostępną do wypłaty_ i wpuścił mamę w debet, chociaż nie było ku temu żadnych przesłanek.
Przy następnych wizytach, zarówno w pocztowym, jak na Poczcie, zawsze kilka razy podkreślałem, że nie chodzi o kwotę faktycznie należącą do mamy, a nie kwotę dostępną do wypłaty.
Sytuacja wydawała się dość jasna do momentu, kiedy na życzenie mamy udałem się do pocztowego żeby wyzerować konto w celu jego zamknięcia. Jak zawsze po kilka razy upewniałem się, że nie wyciągam pieniędzy z debetu, i że konto będzie po operacji wyzerowane.
Po kilku tygodniach z pocztowego przyszło wezwanie do spłaty debetu, oraz odsetek i kar z tytułu jego zaciągnięcia. Po sprawdzeniu, że to nie pomyłka tylko faktycznie znowu wpuszczono mamę za moim pośrednictwem w debet, oddałem pocztowemu kwotę debetu oraz wystosowałem pismo opisujące sytuację, zwracając się o anulowanie kar i odsetek, które były wynikiem niewiedzy (mam nadzieję, że to była niewiedza) pracownika pocztowego. W odpowiedzi otrzymałem pismo całkowicie ignorujące moje argumenty, a informujące mnie z detalami, że mogę zaciągnąć debet i że faktycznie go zaciągnąłem. Zbulwersowany, napisałem odwołanie, tym razem podkreślając, że detale dotyczące szczegółów umowy są mi znane, natomiast zwracam się do pocztowego w związku z błędami popełnionymi przez pocztowy, a nie mnie, więc bezpodstawnie karzący za te błędy osobę która pocztowemu zawierzyła ze swoimi oszczędnościami. Kolejna odpowiedź i nadal gra w kotka i myszkę. Ignorowanie faktycznej istoty sprawy, a zasypywanie nieistotnymi dla argumentacji szczegółami. Dodam jeszcze, że na moją prośbę o wykaz operacji owszem przysłąno taki wykaz, ale w takim formacie, że poproszony o interpretację pracownik pocztowego nie potrafił wyjaśnić co znajduje się w której kolumnie. A to było o tyle istotne, że w kolumnie zatytułowanej "saldo" na końcu pojawia się kwota 0,00. W jaki sposób saldo 0,00 upoważnia instytucję mieniącą się być bankiem do twierdzenia, że jest zaległość, tego pracownik wytłumaczyć nie potrafił.
Rozważałem drogę sądową, ale po namyśle uznałem, że jednak dla kwoty kilkudziesięciu złotych nie warto naprawiać świata. Jeżeli ktoś już zdecyduje się na pocztowy, np z racji wygody, to radziłbym prowadzić dokładną kontrolę finansów, czy gdzieś coś nie ucieka.