betonman
/ 83.28.142.* / 2015-06-29 22:33
Premier Grecji nie marzy o ciepłej posadce w brukselskiej biurokracji, dlatego twardo walczy o interesy swojego kraju. Nasi politycy z reguły poddają się dyktatowi mocarstw. A gdy wracają z Brukseli, z przegranych negocjacji, to albo idą w zaparte i nie przyznają się do porażki lub zwalają ją na opozycję. W ten właśnie sposób przez ostatnie siedem lat negocjowali tzw. pakiet klimatyczny i po cichu przystali na likwidację górnictwa i energetyki opartej na węglu. Warto więc zastanowić się, co powoduje, że premier Cipras nie odczuwa lęku przed możnymi tego świata. Cała tajemnica tkwi w słowie suwerenność. To ona jest bowiem najsilniejszą kartą, jaką Grecy mają w grze z unijnymi potęgami. Zasada suwerenności znajduje swoje odbicie także w prawie europejskim. Polega ona m.in. na tym, że wyjście ze strefy euro lub w ogóle z Unii Europejskiej może dokonać się tylko za zgodą samego zainteresowanego. Grecy mogą więc czuć się bezpiecznie, ponieważ nikt wbrew ich woli nie może wyrzucić ich z UE, ani zakazać im posługiwania się euro. Groźby płynące z unijnych stolic to nic innego, jak strachy na lachy. Cipras, wbrew unijnej propagandzie, zachowuje się dokładnie tak, jak szef rządu suwerennego państwa. Broni interesów swoich obywateli. I jak na razie czyni to dosyć skutecznie.