Bernard+
/ 83.30.213.* / 2007-03-30 16:41
To jest stara dyskusja. Byłem w pierwszej kadencji 1998-2002 radnym powiatu ziemskiego średniej wielkości, (127 tys. mieszkańców), który otacza powiat grodzki, 200 tys. mieszkańców, ale starostwo ziemskie ma w mieście, który jest powiatem grodzkim swoją siedzibę i niektóre powiatowe instytucje budżetowe. Już po roku funkcjonowania zauważono, że pierwsza bzdura to podział na powiaty ziemskie i grodzkie tam gdzie naturalne centrum interesów mieszkańców powiatu ziemskiego, czyli szkoły średnie i wyższe, szpitale, instytucje kultury i główne zakłady pracy mają siedzibę w powiecie grodzkim i obsługują mieszkańców powiatu ziemskiego. Spowodowało to, że mamy dwie administracje dróg dwa Inspektoraty nadzoru budowlanego dwa ośrodki geodezyjno kartograficzne i wiele podwójnych instytucji, które maja mało fachowców do pracy, więc tworzą się kolejki w urzędach, ale jest dużo naczelników i kierowników do gadania na sesjach rady i komisjach. W starostwie pracuje 100 urzędników i pracowników pomocniczych, ale w tej pierwszej kadencji rada powiatu zdominowana przez AWS w 70% wybrała zarząd powiatu w składzie Starosta, Wicestarosta, i 4 etatowych członków zarządu. Płace zostały tak uchwalone, że 6 osobowy zarząd + skarbnik i sekretarz pobierali tak wysokie pensje, że ich suma stanowiła kwotę równą funduszowi płac całej reszty urzędników. Członek zarządu odpowiedzialny za zdrowie i opiekę społeczną miał 2 wydziały 3 osobowe do nadzoru, bo główne szpitale i przychodnie dla mieszkańców powiatu mieszczą się w powiecie grodzkim. Aby ośnieżać drogi powiatu ziemskiego piaskarki muszą przejechać przez drogi powiatu grodzkiego z podniesionymi pługami, bo inna firma odśnieża drogi w mieście a inna w powiecie a jeszcze inna w gminach. Powiatowy zarząd dróg więcej wydawał pieniędzy na administrowanie drogami niż na ich remonty, mimo, że stan wielu był i jest do dziś fatalny. Wyliczyłem wtedy jako członek komisji rewizyjnej jedyny z opozycji, że powiat o liczbie mieszkańców poniżej 300 tyś to niezwykle kosztowna dla podatników ekonomiczna bzdura. A mamy powiaty, które mają zaledwie 67 tys. mieszkańców i ani jednego szpitala. Również przy opracowywaniu wielu wniosków do funduszy przedakcesyjnych okazało się, że nasze województwa są za małe, aby prowadzić sensowną realizację programów zrównoważonego rozwoju regionalnego. To tylko mały ułamek obrazujący niedostosowanie struktury podziału administracyjnego do obecnych warunków rozwojowych.
Już w 1999 roku oceniono, że powiatów jest za dużo, są za małe i za słabe oraz, że jest za dużo województw, które gdyby były większe i pokrywały się z euroregionami nie ponoszono by tak wielu kosztów i nie tracono czasu na uzgodnienia kilku administracji ze sobą, aby przygotować jeden sensowny projekt i wniosek o pieniądze z funduszy strukturalnych. Ale każda kolejna koalicja rządząca nie chciała zająć się tym, bo dla swoich działaczy terenowych trzeba mieć stołki dobrze płatne, aby po zmianie kadencji przechować gdzieś kadry partyjne i to jest problem, że opór we własnych szeregach partii wygrywających wybory zawsze był najskuteczniejszy dla blokowania zmian w tym kierunku. Tak to zamiast struktury administracyjne zracjonalizować to się je rozbudowuje a skutkiem, tego im więcej pieniędzy w budżecie tym większy apetyt na jeszcze więcej pieniędzy dla administracji i tym trudniej zlikwidować deficyt budżetowy i zacząć spłacać stare długi.