Zdziwiony obrotem sytuacji i topniejacymi aktywami własnymi, zdecydowałem się zapytać "Górę" co o tym wszystkim sądzi.
Niestety nie mam dobrych wieści.
Góra twierdzi, że od Second World War minęło niewiele czasu, lecz pospólstwo bardzo sie rozpleniło i ma wyolbrzymione ambicje niemożliwe do spełnienia przez systemy gospodarcze. Te czy inne.
Tu nie ma się co czepiać banków, agend regulujacych ani ich prezesów. Chłopaki, jak twierdzi mój szef, robili co mogli, ale dalej już nie da się pojechać na tym wózku.
Za dużo ludzi. A dokładnie za dużo gospodarstw domowych. Gdyby ludzie byli posłuszni i tworzyli gospodarstwa domowe złożone z (conajmniej) dwojga dorosłych ludzi obojga płci i dzieci - to by to jeszcze szło.
Niestety, panie chcą osobno, panowie osobno, osoby stanu wolnego zamiast przyłączyć sie do swoich rodzin - też osobno. Wszyscy chcą być na górze góry. Nie da się nastarczyć dla wszystkich mieszkań, samochodów i innych rupieci. Nie w czasie kilku dekad.
Szef kazał mi użyć skrótu myslowego i głosić, że winna jest Sodoma i Gomora, tzn te wszystkie seriale z Mroczkami i Cichopkami i puste kościoły w czasie ich wyswietlania, tzn 24h/dobę. Ale że tu podobno każdy ma maturę to mówię dokładnie to co usłyszałem.