Sebastian74
/ 89.72.67.* / 2015-11-07 05:44
Witam, jak brałem kredyt, to poszedłem do tzw. "doradcy". Miałem zdolność kredytową i w PLN i CHF.
Doradcy nagle mnie przekierowali (natychmiast) do Noble Banku (nawet nie wiedziałem że istnieje). W otoczeniu fajansu rodem z "pałacu Siary Siarzewskiego" z filmu Kiler, Pan którego nazwiska teraz nie wspomnę (a widuję go czasem w TV w roli eksperta), przedstawił mi jak wspaniale będzie we franku, że on by go brał, że to waluta stabilna, kurs do PLN jest dobry i w perspektywie będzie lepszy. Pokazywał mi analizy, przewidywania, autorytety które to potwierdzają, itd. Później zaproponował mi jeszcze utworzenie funduszu "hedgingowego", na który wpłacając pieniądze jednocześnie zabezpieczam się na niekorzystne zmiany w kursie walut i jednocześnie korzystając z mocy procenta złożonego i nieuchronnego umacniania się polskiej waluty, spłacę kredyt w przeciągu 10 lat :). TO WSZYSTKO MIAŁO SENS! Ja nie jestem bankowcem, w Excelu się to broniło i wyglądało naprawdę dobrze. Jedyna rzecz która mi nie pasowała to ten bank, przesadnie wypiękniony i bez sensu (gustu), a ja w roli VIPa, choć de facto przyszedłem po kredyt, żaden ze mnie VIP, ale cóż....
Finalnie, okazało się, że ten kredyt dostanę w mBanku :), czego zupełnie nie rozumiałem, ale OK.
Po czasie mój fundusz "headgingowy" nie zarabiał tyle ile obiecywano - bo wiadomo kryzys Panie, kryzys :), nawet miałem coraz mniej na koncie i nie zanosiło się aby to się zmieniło. Wtedy zrozumiałem, że to co wpłacam na fundusz to realne pieniądze, ale obietnica jest czysto wirtualna i te organizacje (zwane bankami czy funduszami inwestycyjnymi) nic nie obiecują, przenosząc całe ryzyko na mnie, a cały zysk na siebie. Po kilku latach "odkładania" na ten fundusz wycofałem środki ze startą (i dobrze bo strata wciąż by rosła). Z frankiem co się zadziało - każdy wie.
Kredyt spłacam, postarałem się o to aby zarabiać w twardej walucie, więc wachania CHF mnie interesują raczej do EUR i USD niż PLN. Nie oznacza to, że jest to obojętne, ale da się przeżyć, choć jak wszyscy poczułem boleśnie ten skok.
Nie jestem też w sytuacji, że mój kredyt jest większy niż wartość nieruchomości, bo wziąłem na 70% i już go trochę czasu spłacam, także jeszcze 20 lat i moje :) Bank oczywiście sugerował mi abym wziął kredyt na 110%, bo będę miał pieniądze na urządzenie się :) - na to nie poszedłem, bo uznałem że trochę jest to dziwne i chyba nie fair. Czułem że namawiają mnie do oszukiwania, nie wiedziałem jeszcze kogo i po co.
Zastanawiacie się zapewne po co to piszę, ...na pewno nie aby narzekać, bo każdy kto ma kredyt, ma zobowiązanie, które należy spłacić i bywa czasem ciężko (nie martwcie się u mnie też). To na co chcę zwrócić uwagę, to w jaki sposób mnie wkręcono w ten kredyt. Naprawdę było to mistrzostwo ściemy, naciągania i kłamania w żywe oczy. Oczywiście w umowie wszystko jest, że ryzyko itd.. małe literki i drobne druczki... natomiast chyba nie na tym powinna polegać usługa doradczo-bankowa. Problem polega na tym, iż takich jak ja, nierzetelnie poinformowanych, a wręcz nakłanianych do kredytu było więcej, i dla mnie jest to zwykłe oszustwo a nie biznes (chyba że jesteśmy już w kulturze anglosaskiej, tam to jest normalne). Podnoszę tutaj kwestię zaufania do banków. Jeżeli mają one licencje i są na uprzywilejowanej pozycji organizacji zaufania publicznego, pod nadzorem KNF, itd. to nie powinny stosować metod wyłudzania pieniędzy z chęci czystego zysku. Myślę, że gdyby ludzie byli poinformowani rzetelnie a nie nagabywani nachalnie przez domorosłych specjalistów, którzy zgarniają prowizję za wysokość udzielonych kredytów byłoby inaczej. Tą patologię widać było w USA, tam jeszcze okrutniej to zrobiono, ale tam rodzice już wiedzą, że trzeba dzieciom mówić, nie daj się oszukać, bo każdy w naszym kraju, bez wyjątku, chce Cię wykiwać - Ty synu też tak czyń. W Krajach Ruskich też wiadomo, jak masz władzę, to możesz wszystko zrobić z człowiekiem, dlatego synu do koryta idź i depcz później innych ile wlezie (jakież to podobne do USA), ale tutaj jest PL nad Wisłą, czy my musimy mieć zrzut wszystkich patologii naraz?
Wielu ludzi jest obecnie w sytuacji naprawdę złej, a ja nie widzę możliwości, aby normalny człowiek który przychodzi do doradcy i/lub do banku, i ma przygotowaną przez specjalistę świetną ofertę, pewniaka, stabilnego, itd. miałby jej nie przyjąć. Myślę, że jak lekarz przypisałby lek, który można kupić w aptece, który okazał się trucizną, to ludzie też by go zażywali - BO UFAJĄ.
Moja lekcja z tego całego zamieszania jest taka, i to wpajam moim dzieciom - NIE UFAJ BANKOM, NIE CHODŹ DO NICH JAK NIE MUSISZ, STARAJ SIĘ NIE MIEĆ KREDYTÓW, TRAKTUJ ICH JAK POTENCJALNYCH ZŁODZIEI. Z resztą do lekarzy też stosuję już tą metodę, szczególnie po kilku wizytach w tzw. premium prywatnym szpitalu... ale to inna historia.
Dlatego też popieram, aby banki musiały przewalutować, co więcej, powinny to zrobić na swój koszt, i nie przeliczać na koszty alternatywnego kredyt