L_W
/ 83.10.145.* / 2012-11-13 12:05
oczywiście ja nie jestem specjalistą, ale nie widzę żadnych elementów, które byłyby potwierdzeniem tej tezy. No była katastrofa i koniec.
To nie mocne słowa, tylko głupie. Kolejny celebryta, który się nie zna, ale wie.
Wczoraj na CZT2 (czeska telewizja) ok. 21 był film prod. kanadyjskiej - rekonstrukcja katastrofy samolotu Crossair w Szwajcarii, w listopadzie 2001 r.
"W okolicach lotniska panowała zła widoczność z powodu niskich chmur i opadów deszczu. O godzinie 21:06 samolot zahaczył o czubki drzew i rozbił się na gęsto zalesionym wzgórzu na północ od miasta Bassersdorf, 4 kilometry przed progiem drogi startowej 28 portu lotniczego Zurych-Kloten, a następnie stanął w płomieniach
W wyniku katastrofy z 33 osób na pokładzie śmierć poniosły 24 osoby"
Piloci odchodzili na drugi krąg, była mgła, niestety zahaczyli o czubki drzew.
Samolot powalił drzewa, a były to nie brzózki, ale górskie świerki.
Część ocalałych ludzi po prostu wyszła z rozbitego samolotu - z jednym z nich był wywiad w tym filmie.
Na trzy aspekty katastrofy tego samolotu zwróciłbym biskupowi-celebrycie uwagę - te powalone świerki, tych ocalałych ludzi wychodzących o własnych siłach z z samolotu i sposób prowadzenia dochodzenia - bezstronny, wnikliwy, nie odrzucający na wstępie żadnej z możliwych hipotez, posiłkujący się badaniami laboratoriów z innych krajów.