i_50-tka
/ 81.15.193.* / 2010-03-25 09:04
Popieram rękami i nogami. Nasze szkoły hodują skrajnie zanudzonych, nieporadnych życiowo obywateli, bo za mało w nich nauczania praktycznego, za mało wycieczek historyczno-geograficznych (jak im sie strasznie nie chce, jakby to katorga jakaś była), na biologii nikt nie próbuje nic wyhodować itd, itp. W szkołach za dużo przynudzających matematyków i innych skrajnie znudzonych swoją pracą belfrów, którzy nie są w stanie nikogo zainteresować wykładanym przedmiotem(o ile wykładają, a nie tylko odpytują z zadanego materiału, lub zadają 4/5 do domu), a za to skutecznie odstraszyć. W młodszych klasach większość materiału dzieci przerabiaja w domu z rodzicami -skutki nowego systemu ! Szkolny system edukacyjny temu po prostu sprzyja. Młodzież nie widzi związku pomiędzy nauką i przyszłym jej wykorzystaniem - a to najsilniejszy bodziec motywacyjny. Nauczyciele jakich znam są życiowo naiwni, niczym się nie interesują poza swoją wąską działką i w ogóle są tępawi, ale wydaje im się, że jest wręcz przeciwnie. Zwłaszcza humaniści, w ogóle po ziemi nie chodzą. Dlatego szansą dla młodzieży są dopiero studia - tam pierwszy raz spotykają się z wykładowcami na poziomie i zaczynają rozumieć po co ta cała nauka. Większość nauczycieli nie lubi zdolnych i indywidualistów, poniżają dzieci z biednych rodzin, lub takie które maja problemy z nauką i w ogóle nasze szkoły to koszmar dla dzieci, ale rodzice przeważnie ze strachu przed zemstą na nic nie reagują. Sama nigdy nie miałam problemów z nauką, wręcz przeciwnie a jakoś nie mogę się przekonać do nauczycieli, za dużo widziałam. I ta moralizatorska postawa życiowa belfrów w stosunku nie tylko do dzieci, ale do wszystkich - nie do strawienia...