pracujący człek
/ 213.62.126.* / 2013-07-02 08:37
Zarabiamy nienajgorzej, ale żeby zarabiać musimy oboje pracować. Więc potrzebujemy opieki nad dziećmi.
Państwowe żłobki - praktycznie ich nie ma, do opiekunki Państwo nie dopłaca (to nie Francja). W efekcie płacimy opiekunce mniej więcej średnią krajową (netto), czyli musimy zarobić (brutto) tą dodatkową średnią. Przedszkole prywatne, bo nie ma dla nas miejsc - 1400 zł (czyli musimy dodatkowo zarobić burtto więcej niż płaca minimalna). Szkoła - też państwo robi pod górkę, administracyjnie dziecko należy do szkoły oddalonej kilka kilometrów w korkach, choć bliżej miałoby do innej. A szkoła też kosztuje - podręczniki, składki, wycieczki - wszystko nie z podatków a z kieszeni rodziców. Nauczyciele nie mają 26 dni urlopu, a znacznie, znacznie więcej, wykorzystują też wszystkie możliwe święta łącząc je z weekendami - w efekcie rodzice muszą kombinować opiekę (odpłatną, jak nie ma dziadków w pobliżu) dla dzieci gdy idą do pracy. Przywileje jednych obiążają drugich. To szkoły, bo państwowe przedszola (dla tych co się dostaną) nie pracują w wakacje (znów problem dla rodziców którzy mają tylko 26 dni urlopu).
A gdzie pozostałe koszty utrzymania dzieci - jedzenie, ubrania, rozrywka, leczenie (NFZ nie wyrabia, a pracując nie mamy czasu na stanie w kolejkach), itp. itd.
Słowem - musimy zarobić na siebie, na dzieci, na rodzinę opiekunki, na przedszkolankę - łącznie mamy na utrzymaniu kilka osób dodatkowo (nie wspominając o urzędnikach których utrzymujemy z podatków). O kredycie nie wspomnę.
W efekcie, z powodów ekonomicznych, nie zdecydujemy się na kolejne dziecko. Mimo iż teoretycznie nie zarabiamy źle jak na Polskę. Ale żeby zarabiać trzeba pracować, a tego Państwo Polskie nie rozumie.