real
/ 81.219.244.* / 2006-02-18 15:32
Jak już wielokrotnie pisałem, stosuje pan podwójne standardy. Gdyby prezydentem był Tusk, to pewnie przeszkadzało by wszystko, nawet to, że zna niemiecki, bo to przecież język okupanta, a jego dziadek ......itd. Jeśli języka DYPLOMATYCZNEGO (bo za taki uważany jest angielski na świecie), nie zna prezydent Kaczyński, to ""....nie widzę w tym żadnej ujmy.""
Teraz postaram odnieść się do pańskiego przykładu z młotkiem, (osobliwe porównanie), choć nie wiem, czy mi się uda, bo niestety PW nie kończyłem.
1) Prezydent RP, to nie jest ""...zwykły krajowiec"", (gdzieś bezpowrotnie ulotniła się pańska skromność, jak porównuje się pan do prezydenta), to człowiek - WIZYTÓWKA kraju, którego jest reprezentantem.
2) Reprezentacja kraju przez prezydenta, to przede wszystkim ROZMOWY w różnych miejscach i sytuacjach (nie zawsze są to sytuacje przewidziane przez oficjalny protokół), to tzw. "chemia" między rozmawiającymi ludźmi. Tłumacz (nawet najlepszy) nie jest w stanie przekazać tych niuansów wynikających z rozmowy dwóch ludzi. Wyobraźmy sobie np taką sytuację : głowy państw UE ustawiają się do wspólnego zdjęcia (bez osób towarzyszących), Tony Blair (stojący obok naszego prezydenta) zwraca się po angielsku do Lecha - ....ależ mamy dziś piękną pogodę, w sam raz do uwiecznienia naszego epokowego spotkania, na co nasz prezydent (bez tłumacza) odpowiada - ....dziękuję.
To mniej więcej jest tak, jak murarz, który powinien biegle władać młotkiem i kielnią (aby dobrze i szybko budować domy), przychodzi do pracy z kolegą (który biegle włada tymi narzędziami), bo on sam ma tylko ogrom wiedzy dotyczącej budownictwa, niemniej młotkiem ani kielnią robić nie umie. Ciekaw jestem, czy zatrudniłby pan takiego muraża (z kolegą) w swojej firmie.
3) Uważam, że niejeden tłumacz byłby lepszym prezydentem niż prof., czy inny utytułowany bufon. Od razu dam przykład, prezydent Reagan, nigdy nie miał wspaniałych wizjonerskich pomysłów kiedy nie był jeszcze prezydentem, a jednak jak nim został, był uważany, za jednego z najlepszych prezydentów USA. Nie wynikało to jednak z tego, że był świetnym myślicielem i wizjonerem, miał po prostu świetnych "cieniasów", doradców, ludzi z drugiego i trzeciego szeregu, o których nikt nigdy nie usłyszy.
Co do pańskiego śmiesznego przykładu "".....Gdyby to było zasadnicze kryterium, to mielibyśmy wybory tłumaczy na prezydenta. I do dziś w USA byśmy nie mieli prezydenta. Ci gamonie nie znają żadnego języka obcego."", to myli pan po prostu pojęcia - znajomość języka DYPLOMATYCZNEGO z językiem OBCYM. Może Amerykanie języków obcych nie znają, ale za to WSZYSCY znają język DYPLOMATYCZNY. Choć są tacy, dla których i jeden i drugi jest OBCY, niemniej dla dyplomaty język dyplomatyczny nie może być obcy, jak dla murarza nie może być obce posługiwanie się kielnią i młotkiem.
4) Co do pańskiej oferty zatrudnienia, to serdecznie dziękuję, na pracę nie narzekam, a obawiam się, że po prostu nie było by pana stać, aby mnie zatrudnić (moje zarobki znacznie przekraczają średnią poselską). Co do poziomów naszej angielszczyzny, to nie wiem jaki jest pana poziom, ale żeby się przekonać, możemy zacząć pisać na tym forum po angielsku. Pewnie nie powinno to stwarzać dla pana żadnego problemu, bo wykształcenie ma pan solidne, w porównaniu do mojego ""liźnięcia jakiejś wiedzy"".