Oszołomowaty
/ 79.255.88.* / 2012-11-25 17:01
Z sieci od Matki Kurki -blogera ściganego przez POprokuraturę tuskolandzka za pisanie prawdy o POrzadzie i POprezydencie:
"...Lech Kaczyński nie był wielkim mężem stanu, ale był Godnym Polakiem!
Przyznam się do czegoś, ponieważ uwielbiam ryzyko, kocham grę na krawędzi, a nawet mam chyba jakiś niekontrolowany instynkt samobójczy. W chwili gdy portal osiągnął taką pozycję, jakiej nie osiągnął nigdy i wiem doskonale jaki, brzydko pisząc, odbiorca napędza koniunkturę, targnę się na świętość. Mają sporo racji ludzie, którzy pytają: „A co takiego wielkiego zrobił ten Lech Kaczyński?”. Pytają tak i dodają bezczelnie: „Proszę wymienić jedno osiągnięcie godne Wawelu”. Patrząc na te herezje zupełnie spokojnie trzeba powiedzieć, że nie ma takiego JEDNEGO osiągnięcia. Lech Kaczyński nie zostawił Polski murowanej, nie wybudował COP, ani portu w Gdyni, nie poprowadził wojsk do zwycięskiej bitwy, nie dokonał żadnej wielkiej rzeczy, która zapisze się w dziejach Polski złotymi zgłoskami. Wszystko niestety prawda, na którą w moim przekonaniu Lech Kaczyński nie zasłużył, nie miał szczęścia i Bogu dziękować okazji, do wielkich czynów, na miarę dawnych bohaterów. Mimo wszystko za każdym razem, gdy słyszę te pytania i towarzyszące pytaniom kpiny, coś mnie podnosi z mojej ulubionej sofy, coś się we mnie buntuje i nie godzę się na poszukiwanie heroizmu, tam gdzie wystarczy zachować się godnie. Rzutem na taśmę, tuż przed wielką tragedią oświadczyłem publicznie, że zamierzam głosować na Lecha Kaczyńskiego. Wówczas byłem jeszcze średnio świadomy tego wszystkiego co się wokół dzieje, ale intuicja mi podpowiadała, że zaczyna się dziać bardzo źle. Dziś niegdysiejszą intuicję uzupełniam wiedzą i przede wszystkim postawą, która powinna towarzyszyć każdemu myślącemu człowiekowi – wątpienie. Cokolwiek usłyszę natychmiast poddaję zwątpieniu, nie negacji, ale zwątpieniu, by po jakimś czasie uznać za prawdziwe lub zupełnie fałszywe.
Długo wątpiłem w wielkie zasługi Lecha Kaczyńskiego i w ten sposób dorobiłem się świadomej oceny jedynego prezydenta w ostatnim dwudziestoleciu, który na miano prezydenta zasługuje. Wielkość Lecha Kaczyńskiego nie polegała na wielkich czynach, bo ani Gruzja, ani nawet tragiczna śmierć nie były niczym wielkim w dziejach Polski, jeśli za miarę przyjąć wydarzenia, które Polskę ukształtowały, czy też zachowały polską tożsamość. Zasługą Lecha Kaczyńskiego jest niezwykła odwaga w dążeniu do zachowania godności własnej i godności Polski. Bywał nieporadny, popełniał błędy, czasami jego działania celowały w próżnię, ale zawsze starał się jak potrafił zachować godność, nie padał do stóp nie lękał się namaszczonych „wielkości”. Bądź grzeczny, nie garb się, zaciśnij zęby nawet jeśli masz rację, pamiętaj, że jesteś mały wśród wielkich. Tak się wychowuje kolejnych pajacyków, żeby się w Europie i świecie nie wstydzić. Lecha Kaczyński taki nie był, nie poddawał się tej edukacji najwyraźniej widać, że to wcale nie takie proste, po „wyczynach” Donalda Tuska. Jeśli ktoś bacznie obserwował Donalda na salonach europejskich, to musiał widzieć prowincjusza, cień tego aroganta, który pyskuje na Wiejskiej i przed mikrofonami zaprzyjaźnionych mediów. Chłopaczyna, ubogi krewny, natychmiast takie skojarzenie się narzucają na widok Tuska w Brukseli. Lecha Kaczyński miał ten swój kusy płaszczyk, tę infantylną aparycję, ten zupełny brak umiejętności poruszania się po wielkim talerzu z małym kawałkiem homara, ale za każdym razem był w centrum uwagi. Ściągał spojrzenia możnych swoim niepojętym dla możnych i małych w Polsce, poczuciem dumy z bycia Polakiem. Był dumnym Polakiem, co w Polsce i świcie uważane jest za śmieszność
Przypomnę trzy sytuacje z europejskich wydarzeń, które pokazują, że niekonieczne potrzeba wielkich dokonań i wielkości jako takiej, by zrobić dla siebie i Polski tę jedną ważną rzecz – zachować godność. Słynne rokowanie i jeszcze słynniejsza Joanina, nikt i ja również nie pamięta co takiego konkretnego zyskiwaliśmy i co traciliśmy, ale zapewne wszyscy pamiętamy, że na tym szczycie Polska nie była jakimś pachołkiem pomiatanym od Niemiec, przez Francję do Wielkiej Brytanii, ale była w centrum negocjacyjnym. Drugi przykład to ta nieszczęsna i groteskowa bitwa o samolot, dziś zupełnie inaczej patrzę na wydawałoby się głupi epizod. Niemałego charakteru i niemałej determinacji wymagało pokonanie śmiechu w Polsce i w Europie, by postawić na swoim. Nic istotnego na tym szczycie się nie wydarzyło, poza tym, że Lech Kaczyński pokazał się jako polski prezydent, który ma daleko z tyłu brukselskie konwenanse i przydział krzeseł. W końcu odmowa podpisania kwitów traktatu lizbońskiego, tej fasady komicznej, która miała zrewolucjonizować kołchoz europejski, a pokazała bezproduktywność biurokratyczną. Przyjeżdżał i naciskał Sarkozy, marudziła Merkel, a Kaczyński trzymał z małą Irlandią i nie pękał. Dla ludzi, którzy godność sprzedali za grosze powyższe przykłady będą ilus