jarunieczek
/ 83.24.13.* / 2007-09-11 11:43
Witam Was serdecznie. Temat inwestycji w Bułgarii jako alternatywy dla zakupów "na polskiej ziemi" jest mi szczególnie bliski z dwóch powodów: po pierwsze lokuję prywatne nadwyżki finansowe właśnie w mieszkania z rynku pierwotnego (mają trochę dość huśtawki nastrojów na GPW- do pewnego czasu pieniądze lokowałem również w fundusze- dobrze na tym wyszedłem pozbywając się -jakims intuicyjnym sygnałem- jednostek tuż przed początkiem spdaków), po drugie mając kilka selektywnie wybranych lokali w kraju (Krynica Górska, Białystok, ostatnio Bydgoszcz) głęboko rozważałem inwestycję właśnie w BUłgarii. Zrezygnowałem będąc przekonanym (i w dalszym ciągu jestem), że czas hossy juz tam minął. Proszę spojrzeć na kilka czynników:
- podaż jest ogromna- buduje się nad morzem niemal wszędzie i jednocześnie w jednym resorcie turtsyucznycm realizowanych jest kilkadziesiąt (minimum) inwestycji;
- ceny są aktualnie bardzo wysokie (realnie rzecz biorąc)- jeśli przyjmiemy za punkt odniesienia faktyczny metraż mieszkania (tzw. living area) odliczając różne dziwne naddatki typu wspólne powierzcnie klatki chodowej, balkony, wspólne ściany to z zakupionego np. za 1000-1200 eur lokalu o powierzchni "handlowej" brutto np. 35 m2 wychodzi nam o 25-30 %mniej !!! tak sobie mierzą Bułgarzy
- ogromna podaż, aktywność biur pośrednictwa nieruchomośc, które zasypują potencjalnych inwestorów gradem ofert (ja dostaję codziennie wciąż po kilkanaście...) świadczy o stale rosnącej nierównowadze podazy i popytu. oczywiście na rzecz tego pierwszego parametru.
-czas zakupów minął moim zdaniem około 1,5- 2 lata temu, kiedy ceny oscyalowały w granicach 500 eur za m2 w nadmorskim kurorcie i inwestycje dopiero startowały. I wtym właśnie czasie pojwaili się inwestorzy z Anglii, Irlandii i USA, któzy kupowali badzro dużo niemal na pniu. Teraz fakty sa takie, że maja coraz większe problemy z odsprzedażą i rentownym wynajmem (lub wynajmem w ogóle) . Po prostu rynkowa gra popytu i podaży.
- proszę zrobić sobie prostą symulację potencjalnej stopy zwrotu z iwestycji uwzględniając "skłądowe" kosztów takie jak "zamrożony kapitał własny", koszt obłsugi biura pośrednictwa, kredytu (domyślam się, że w części tak jest finansowany zakup), pdatek do zapłącenia po sprzedaży nieruchomości i inne.
Suma sumarum- czas minął moim zdaniem- jest już "tego" po prostu za dużo - ceny są realnie b. wysokie i to wszystko stawia pod znakiem zapytania ekonomiczny sens takiej inwestycji.
Na koniec dodam, że pojechałem aby zobaczyć jak wygląda sprawa na miejscu- i mam kiepskie wrażenia- "wysepki" i liniie w mieścia gdzie znajduą się nowo wybudoane hotele wyglądaja ładnie- poza tym brak infrastruktury, "straganiarski" syf dookoła (łącznie z Neseberem, który wyglada jak bazar różyckiego...)
Nie ulegajcie "owczemu pędowi" i rozbuchanej marketingowo "Łapance" na inwestycje , które zawsze są "super" , pewne, i oczywiste....
Rynek nieruchomości wymaga już bardzo dokładnego analizowania, poszukiwania dobrych lokalizacji biorąc pod uwagę szerg parametrów aktulnych i perspektywicznych. Jeśli myślicie o dobrych inwestycjach polecam zainteresować się np. Malezją, rynakami wschodzacymi o potężnej dynamice wzrostu gospodarczego i wciąż bardzo tanie (np. Kuala Lumpur cena wykończonego metra kwadartowego apartamentu pod wynosi 3 000 zł...)