"Miałem ustaloną wizytę w Wielkiej Brytanii. Trudno mi było zrezygnować z wizyty, skoro czekali na mnie przedstawiciele najwyższych władz" - powiedział. Zwrócił uwagę, że "to nie było wysłuchanie PE, ale grupy politycznej".
Ale co to ma za znaczenie. Już został wmanewrowany w rzekome sabotowanie szlachetnych poczynań posła Maciereweicza w Brukseli.