A mnie wkurza, że Money.pl na pierwszej stronie daje zajawkę o zatruciu w taki sposób, żeby ileś tam tysięcy użytkowników w Polsce weszło w ten artykuł sądząc, że to chodzi o ocet w ich sklepie spożywczym.

a tymczasem... chodzi o jakąś wioskę w Chinach i głupka, który w bańce po chemikaliach ten ocet przechowywał: wartość informacyjna tego artykułu dla nas wynosi ZERO.

To jest prymitywne poprawianie sobie statystyk oglądalności poprzez robienie czytelników w konia.

Straszą nas bakteriami i wirusami, szczepią, produkują leki, a ja na codzien widzę jak ludzie np "myją" owoce i warzywa, jak spłukują naczynia po płynie. Taka panna ochlapuje jabłko i uznaje, że takie ochlapane jest umyte. W najlepszym wypadku to jabłko leżało w gównie, a w najgorszym jest ufajdane jakimiś chemikaliami.
Jak dobrze pójdzie to ma po tym jabłuszku sraczke, pójdzie do lekarza, a lekarz powie, że to grypa żołądkowa albo pójdzie do apteki i kupi stoperan (dzięki stoperanowi trucizna będzie dłużej w organiźmie).

Ludzie myślcie co jecie, czym jecie i na czym Wy i Wasze dzieci jecie.